- Apetyty były duże, ale trzeba się cieszyć z wyniku. W Lublinie nie było możliwości potrenowania ze względu na pogodę. Cieszy postawa naszych zawodników oraz wynik na trybunach, gdzie zasiadł komplet widzów - ocenia inaugurację sezonu w Lublinie, Piotr Więckowski.
Wynik trzymał w napięciu. Jednak walki na lubelskim torze niestety nie było. Większość biegów rozgrywała się już na pierwszym łuku. Mijanki można było policzyć na palcach jednej ręki. Nie pomogło nawiezienie trzystu ton nawierzchni, którego klub dokonał na koniec ubiegłego sezonu. Nie istniał nawet drugi łuk. Problem tkwi w geometrii.
- Nasz tor jest specyficzny, nie ma ani szerokich łuków, ani prostych. Obserwujemy to od wielu lat. Po zakończeniu sezonu będziemy przerabiać konfigurację toru, co powinno mieć odzwierciedlenie w tym, że kibice zobaczą więcej walki na torze - komentuje sprawę menadżer Speed Car Motor Lublin.
To co w przeszłości wydawało się nierealne, staje się powoli rzeczywistością. Zmiany zarówno na stadionie, jak i w geometrii toru są potrzebne, bo publiczność w Lublinie chce widowiska z prawdziwego zdarzenia.
- Są na to środki, kibice opowiedzieli się za tym w budżecie obywatelskim. Część pieniędzy została wydana na nowe krzesełka, sygnalizację świetlną, czy nowa maszynę startową. Baliśmy się podjąć próbę przebudowy toru przed tym sezonem, nie chcieliśmy sobie narobić problemów, chociażby takich, jakie ma obecnie drużyna z Łodzi - dodaje działacz klubu z Lublina.
ZOBACZ WIDEO Oficjalne intro PGE Ekstraligi 2018