Kacper Gomólski już po inauguracji ligi w Tarnowie (3 punkty i biegowa przegrana z juniorem Patrykiem Rolnickim) miał w Falubazie Zielona Góra kiepskie notowania. Trener Adam Skórnicki nie skreślił jednak zawodnika, dał mu kolejną szansę. W minioną niedzielę znowuż jednak nie wyglądało to tak, jakby oczekiwał szkoleniowiec, ale i też sam zawodnik. 3 punkty i 2 bonusy w meczu z kiepskim MRGARDEN GKM-em Grudziądz (53:37), to wynik, który szału nie robi.
Co ciągnęło wynik Gomólskiego w dół? Jego team dokładnie przeanalizował przyczyny słabszej postawy, bo to ma pozwolić w szybkim wyjściu na prostą. Podstawowym problemem jest dla Kacpra przeskok z pierwszej do Ekstraligi. Przez rok nie było go w elicie, musi więc na nowo się z nią oswoić. Łatwe to nie jest, bo to jednak duży sportowy przeskok. Jak trafna jest ta część diagnozy, pokazuje eliminacja Złotego Kasku w Gdańsku, gdzie Gomólski walczył z rywalami, jak równy z równym. Do awansu do finału zabrakło mu 1 punktu.
Kolejny kłopot to sprzęt. Zawodnik ma silniki od najlepszych tunerów: Jana Anderssona i Petera Johnsa, ale na razie ma kłopot z ich dopasowaniem. Nie wychodzi mu nawet wtedy, gdy bierze silnik, który działał bez zarzutu w ubiegłorocznym finale ligi.
Dużym kłopotem dla Gomólskiego był też numer startowy. W dwóch meczach jechał z dziesiątką, a każdy zawodnik wie, że to nic dobrego. Jeśli dodatkowo żużlowiec ma inne problemy, to ta dziesiątka wyjątkowo ciąży. Oczywiście Kacper ani myśli szukać tanich wytłumaczeń. Zamierza zakasać rękawy i jeszcze mocniej popracować na to, by w PGE Ekstralidze zaistnieć. Chce być gotowy, kiedy trener znowu da mu szansę.
ZOBACZ WIDEO Motocykl żużlowy podczas meczu