Australijczyk trafił do PGE Ekstraligi, nie mając specjalnie dużego doświadczenia z polskich torów. W poprzednim roku zaliczył jedynie epizod w ROW-ie Rybnik. Wcześniej sporadycznie występował w barwach Euro Finannce Polonii Piła.
Jego transfer do Leszna wiązał się z pewnym ryzykiem, bo nikt nie dawał przecież gwarancji, że Brady Kurtz w tak mocnym klubie sobie poradzi. Teraz, niemal na półmetku sezonu, w klubie znają już odpowiedź. Biorąc Australijczyka, podjęli dobrą decyzję.
- Od Kurtza kompletów nie oczekujemy? Oczekujemy, ale na wszystko przyjdzie czas - powiedział po meczu z Unią Tarnów Piotr Baron. - Teraz najważniejsze jest to, by Brady jeździł w jak największej liczbie wyścigów i łapał ogładę. Póki co spełnia nasze oczekiwania - dodaje.
Patrząc na zdobycze punktowe, Kurtz nieco lepiej spisuje się póki co na wyjazdach (średnia bieg. 1,786). Jego problem z torem w Lesznie może polegać na tym, że nawierzchnia co mecz wygląda inaczej. Na meczu z Włókniarzem było bardzo przyczepnie, a teraz, przeciwko tarnowianom, dość twardo. - Najważniejsze jest dla nas to, by Brady był dobrze przygotowany na play-offy. To tam, podobnie jak reszta drużyny, musi być mocny. Zostało nam siedem meczów rundy zasadniczej, więc zdobędzie jeszcze sporo doświadczeń - zaznaczył Baron.
ZOBACZ WIDEO Żużlowcy Betard Sparty Wrocław zdominują Speedway of Nations