Trzeba przyznać, że w Lesznie menedżer Jacek Frątczak zdecydował się na odważny ruch. Nie zabrał na to spotkanie Pawła Przedpełskiego. W program został wpisany Marcin Kościelski, ale Get Well jechał tak naprawdę w siódemkę, bo od razu szansę dostał Jack Holder. Ten manewr wypalił, bo Australijczyk był jednym z jaśniejszych punktów zespołu. Kiedy torunianie byli już na kolanach, to on i Jason Doyle podawali drużynie tlen.
Największy plus polegał jednak na tym, że taktyka torunian było jasno ustalona już przed pierwszym biegiem. Każdy z zawodników wiedział, czego może się spodziewać. - Od razu zaznaczam, że nie chciałbym rozpatrywać sprawy personalnie pod kątem Pawła Przedpełskiego. Przypomnę jednak, że już miesiąc temu doradzałem torunianom jazdę w siódemkę - mówi nam były menedżer toruńskiego klubu Sławomir Kryjom.
- Dlaczego? Taki układ nie generuje konfliktów. Zawodnicy mają poukładane starty, nie ma żonglerki i niepewności. Jacek Frątczak doszedł do podobnego wniosku co ja po ośmiu kolejkach. Nie wiem, jaki byłby w niedzielę wynik Pawła, ale jazda Jacka Holdera bardzo mi się podobała - podsumowuje Kryjom.
Z drugiej strony należy zrozumieć Jacka Frątczaka. Miesiąc temu w Get Well było całe mnóstwo problemów. Kiepską formę prezentowało wielu zawodników. Menedżer torunian nie mógł wtedy jednoznacznie ocenić, który z żużlowców jest najsłabszy, więc żonglował składem. Z czasem sytuacja się wykrystalizowała i zapadły odważne decyzje.
ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po wrocławsku
WElle Srelle Morelle, tam jest miejsce klubu i zarozumiałych przemądrzałych kibiców którzy myślą że pozjadali wszystkie Czytaj całość
A Przedpelski niech robi interesy i na nich sie skoncentruje.
W naszej druzynie trzeba zostawiac SERDUCHO, a nie strzelac fochy !
Wszystko w Czytaj całość