Zgodnie z przepisami wprowadzonymi przed tym sezonem przez PZM i Ekstraligę Żużlową każdy klub ma od 2018 roku obowiązek wyszkolić, w ciągu dwóch sezonów, trzech juniorów w klasie 500cc i dwóch w klasie 250cc. Za każdy brak ma być nakładana kara - 120 tysięcy za młodzieżowca w klasie 500 cc i 30 tysięcy za tego z klasy 250cc.
Kluby miały być rozliczane z juniorów 1 lipca. Na razie nic się w tej kwestii nie dzieje. Centrala nie chce karać na siłę. Chce dać za to udziałowcom więcej czasu na spełnienie warunków. Obecnie tylko trzy z nich mogą spać spokojnie (Fogo Unia Leszno, Grupa Azoty Unia Tarnów, forBET Włókniarz Częstochowa), ale za chwilę może dołączyć do nich następny (MRGARDEN GKM Grudziądz). Inna sprawa, że są też tacy, którzy nie pracują nad szkoleniem, lecz lobbują za tym, żeby przepis o karach za brak wymaganej liczby juniorów odłożyć na 2019 rok.
Ci, którzy szkolą, absolutnie nie chcą się zgodzić na zmianę reguł w trakcie gry. Z kar miałoby być bowiem zasilone konto tych, którzy na pracę z młodzieżą wydają określone środki (minimum pół miliona, a Fogo Unia mówi nawet o okrągłej "bańce"). To, co mieliby wpłacić ukarani, poszłoby na premię dla szkolących. Dwie Unie i Włókniarz zgarnęłyby ekstra kasę.
Ekstraliga twierdzi, że ani ona, ani PZM, nie pójdą na ustępstwa. Kary za szkolenie miały być wprowadzone już rok temu, ale na prośbę klubów pomysł odłożono na półkę i ustalono, że wejdzie od sezonu 2018. Kolejnego przesunięcia nie będzie.
Swoją drogą, to PZM mógłby pójść w ślady PZPN i zrobić jakiś program na kształt Pro Junior System. Za rok będzie większa kasa z umowy telewizyjnej z nSport+, więc można by spokojnie wprowadzić jakiś system premiowania klubów za pracę z młodzieżą.
ZOBACZ WIDEO Ryszard Kowalski: Zwycięzca PGE IMME otrzyma 25 tys. zł
Wysmaż na ten temat jeszcze z 50 newsów.