Po raz kolejny dużą wolę walki pokazał Maksymilian Bogdanowicz, z tymże tym razem nawet za dużą. - Widział szanse, że może powalczyć i pogonić pierwszego zawodnika. Przeszarżował. Zahaczył o bandę i to spowodowało upadek. W przyszłości musi trochę bardziej kalkulować. Zwłaszcza w takich zawodach, kiedy jedzie się z liderem rozgrywek. To nie są zawody młodzieżowe, gdzie łatwo się wyprzedza - analizował po meczu Rafael Wojciechowski, menadżer Car Gwarant Startu Gniezno.
Junior czerwono-czarnych zdawał sobie sprawę z tego, że przesadzał. - Może nic się nie zagotowało, ale zawsze chcę jechać do końca i zamierzam to dalej czynić. Nie ma co ukrywać, że tym razem przesadziłem. Szkoda mi zwłaszcza biegu szóstego, gdzie śmiało mogłem dowieźć dwójkę. Chciałem jednak zaryzykować i powalczyć o trójeczkę. Wyszło, jak wyszło. Nie jestem zadowolony, bo mogłem wywieźć stąd więcej punktów. Tak się jednak nie stało. Trzeba dalej pracować, nie tylko nad głową, ale również nad umiejętnościami - przyznał Bogdanowicz, który na szczęście wyszedł z kraks bez szwanku.
Nie popisał się również Mirosław Jabłoński. Doświadczony zawodnik zapisał przy swoim nazwisku pięć punktów z dwoma bonusami, ale z pewnością stać go na więcej. Tym bardziej na domowym owalu. - Szkoda, że nie dokonał odpowiednich korekt troszeczkę wcześniej. Mogłoby być zdecydowanie więcej punktów. Miałoby to wpływ na całą drużynę. Z jego postawy, wyciągniętych wniosków w trakcie zawodów i w końcu z tego, że punktuje w ostatnich wyścigach, jestem bardzo zadowolony - dodał Wojciechowski.
Kolejny mecz ze wzlotami i upadkami pojechali Szwedzi - Oliver Berntzon i Kim Nilsson. Ten pierwszy miał jednak trochę pecha, bo w drugim starcie pękł mu łańcuch, natomiast drugi jechał po prostu nierówno. - Mam nadzieję, że to nie będzie norma i w kolejnych spotkaniach będzie punktował o wiele szybciej - od pierwszych wyścigów. Myślę, że zarówno Oliverowi, jak i Kimowi zabrakło treningu. To dałoby więcej niż próba toru. Wyciągają wnioski. W ostatnim biegu mieli mniej korzystne pola startowe. Mogło się to różnie potoczyć, jeżeli ten bieg miałby większe znaczenie, a nie miał praktycznie żadnego - stwierdził opiekun czerwono-czarnych.
Jednocześnie Rafael Wojciechowski zaznaczył, że na mecz z Motorem tor był w 90 procentach przygotowany tak, jak gospodarze sobie tego życzyli. - Zawsze coś można jednak poprawić - podsumował.
ZOBACZ WIDEO Jeździł jak legenda. Teraz został legendą. Wzruszające pożegnanie Tomasza Jędrzejaka