Trzy wykluczenia i jedno "zero" - Mateusz Tonder nie popisał się w niedzielnym spotkaniu MRGARDEN GKM Grudziądz - Falubaz Zielona Góra (55:35). Zawiodła psychika. - Trzy wykluczenia i ten sam łuk... Być może za mocno się podpaliłem i po prostu nie wychodziło. Chciałem zdobyć ważne punkty dla drużyny, ale byłem źle przełożony i trudno mi się jechało. Wprowadziłem zmiany na ostatni bieg, ale przyszedł stres i nie trzymałem gazu - komentuje Tonder w rozmowie z "Radiem Zachód".
Bardzo dziwnie wyglądał zwłaszcza drugi wypadek z udziałem młodzieżowca Falubazu. W czwartym wyścigu Tonder wpadł w wynoszącego się szerzej kolegę z drużyny i wylądował pod bandą. W momencie kraksy zielonogórzanie wysuwali się na podwójne prowadzenie.
- W swoim drugim starcie dobrze wyjechałem spod taśmy, z Jepsenem Jensenem wyszliśmy na 5:1. Obraliśmy jednak złą ścieżkę, nie zgraliśmy się, Michael mi wyjechał i nie miałem co zrobić. Wyprostowało mój motocykl i musiałem go puścić - tłumaczy.
Po porażce w Grudziądzu, sytuacja Falubazu nie jest zbyt wesoła. W ostatnim spotkaniu rundy zasadniczej z Grupą Azoty Unią Tarnów zespół Adama Skórnickiego będzie musiał zainkasować pełną pulę, by przedłużyć swoją szansę na utrzymanie w PGE Ekstralidze. - Zobaczymy, co będzie. Na naszym torze będę chciał pokazać się z jak najlepszej strony i równo punktować - dodaje Tonder.
ZOBACZ WIDEO #EkspertPGEE zawodników Falubazu Zielona Góra