Zima trudnych decyzji wychowanka Jaskółek. Jamróg za Tarnów dałby się pokroić, ale PGE Ekstraliga mocno kusi

WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Jakub Jamróg na czele stawki
WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Jakub Jamróg na czele stawki

Grupa Azoty Unia Tarnów poniosła w tym sezonie dużą porażkę i po zaledwie rocznej przygodzie znów spadła z PGE Ekstraligi. Jednym z nielicznych wygranych marnego roku w wykonaniu Jaskółek jest Jakub Jamróg. Jaka czeka go przyszłość?

27-latek z miejsca stał się silnym ogniwem drużyny prowadzonej przez Pawła Barana. Według ekspertów już jest uznawany za jedno z największych objawień i odkryć sezonu 2018 w PGE Ekstralidze. W klasyfikacji najskuteczniejszych żużlowców zajmuje wysokie 24. miejsce (1,74 na bieg) wyprzedzając m.in Chrisa Holdera, Mateja Zagara, czy Antonio Lindbaecka.

Teraz zawodnik stanie przed sporym dylematem. Zostać po degradacji w klubie najbliższemu sercu, czy jednak czekać na propozycję z najwyższej klasy rozgrywkowej. Sam Jamórg w trakcie trwania zmagań ligowych wiele razy podkreślał, że nie po to robił krok do tyłu i później dwa kroki do przodu, by teraz znów się cofać. Dawał w ten sposób do zrozumienia, że skłania się raczej ku dalszym występom w PGEE. I choć kibice na tę chwilę nie wyobrażają sobie odejścia wychowanka to i tak będą trzymać za niego kciuki bez względu na ruch jaki wykona. Wiedzą, że Jakub to żużlowiec, który dał by się pokroić za macierzysty klub, ale na pewne rzeczy nie ma wpływu.

Niebagatelne znaczenie na przyszłość Jamroga będzie miało to jaki działacze będą mieli plan na budowę nowej drużyny z Tarnowa i czy włączy się ona w ponowną batalię o PGE Ekstraligę. Można zakładać w ciemno, że jeśli takich deklaracji zawodnik nie usłyszy, jego druga przygoda z Unią skończy się po zaledwie dwóch latach.

- Sezon jeszcze trwa, na razie muszę ochłonąć i rozliczyć się z klubem. Połowa drużyn ma play offy za pasem i myśli szefów klubów są raczej ukierunkowane w tę stronę aniżeli poszukiwania zawodników do swoich zespołów. Dopiero przyjdzie czas, kiedy będę musiał podejmować wiążące decyzje. Mnóstwo razy jednak powtarzałem i mój pogląd się nie zmienił. Chciałbym kontynuować swoją karierę w PGE Ekstralidze. W tym momencie nie mogę jednak wykluczyć żadnego scenariusza. Może być tak, że nie będzie zainteresowania moją osobą, a wtedy przecież sam ze sobą kontraktu nie podpiszę (śmiech) - nie owija w bawełnę Jamróg.

Łatwo wysnuć wnioski, że decyzje jakie zapadną w zimie w teamie Jamroga mogą być jednymi z najtrudniejszych w karierze pod wieloma względami. - W swojej przygodzie z żużlem tylko raz opuszczałem Tarnów - nawiązuje do wydarzeń, które działy się po mistrzowskim sezonie 2012, gdy w gwiazdozbiorze świetnych żużlowców jeszcze jako junior musiał walczyć o seniorski numer z Dawidem Lampartem.

Postanowił zostać i znów zmierzyć z ciężką rolą rezerwowego. Wyszedł z założenia, że skoro powiodło się wówczas to czemu nie miałoby teraz. Na jego nieszczęście to wtedy nastąpiło wielkie odrodzenie Artioma Łaguty. Przyklejony do ławki rezerwowych, by nie nie zmarnować sezonu, zaczął szukać wariantów zastępczych.

W biało-niebieskich barwach pokazał się tylko raz. Podczas meczu w Rzeszowie zastąpił niedysponowanego Leona Madsen.  Wywalczył jeden punkt i stało się jasne, że szansy nie wykorzystał. Pomocną dłoń wyciągnął Janusz Ślączka który wziął go w trakcie 2013 roku na wypożyczenie do Orła Łódź.  Z krótkiej w zamierzeniu przygody wyszły owocne cztery lata pod skrzydłami nomen omen prezesa Witolda Skrzydlewskiego.

- Wtedy sytuacja była zgoła odmienna. Zostałem do tego zmuszony. Trzeba było ratować karierę i wiedziałem, że tutaj, na miejscu będzie o to ciężko. Z drugiej strony było o tyle łatwiej, że nie miałem założonej rodziny. Nie chcę przez to powiedzieć, że teraz jestem jakimś pantoflem, ale aktualnie wszystko wygląda diametralnie inaczej niż te kilka lat temu. Mam żonę, synka i kolejne dziecko w drodze. Dlatego ta dwuletnia jazda w "domu" jawiła się jako idealne rozwiązanie i scenariusz. Szkoda byłoby to zakończyć w ten sposób - tłumaczy ze smutkiem w głosie.

- Od powrotu do Tarnowa mogę się pochwalić naprawdę sporą liczbą sponsorów indywidualnych, którym z tego miejsca serdecznie dziękuję za wsparcie. Ich zaufanie to naprawdę spory zastrzyk finansowy dla mojego budżetu. Bez nich o tak dobrym wyniku w tym sezonie mógłbym pomarzyć. Zdaję sobie sprawę, że ewentualne odejście wiązałoby się z pewnymi stratami na tym polu - dodaje wskazując sympatykom Jaskółek pewne światełko w tunel i nadzieje na pozytywne dla nich rozwiązanie.

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po grudziądzku

Źródło artykułu: