Jeden mecz nie daje spokoju Frątczakowi. Get Well miał pecha z terminem

WP SportoweFakty / Tomasz Sieracki / Na zdjęciu: Jacek Frątczak
WP SportoweFakty / Tomasz Sieracki / Na zdjęciu: Jacek Frątczak

Jacek Frątczak z nieudanego w wykonaniu Get Well Toruń sezonu 2018 szczególnie zapamięta jeden mecz. - W każdym innym terminie wyglądałby zupełnie inaczej - mówi o domowym spotkaniu z Fogo Unią Leszno menedżer toruńskiego klubu.

Torunianie przed rozpoczęciem sezonu nie ukrywali, że mają wielkie aspiracje. Celem minimum był awans do play-off. Po to do Get Well Toruń ściągnięto przecież Jasona Doyle'a, Nielsa Kristiana Iversena i Runego Holtę. Rozgrywki brutalnie zweryfikowały plany Aniołów, które zakończyły rundę zasadniczą na piątym miejscu, nie awansując do fazy finałowej. Zabrakło im jednego "dużego" punktu.

Z nieudanego sezonu Jackowi Frątczakowi w pamięci najbardziej zapadła porażka z Fogo Unią Leszno. Mistrzowie Polski wygrali w Toruniu 53:37, a dla zespołu z grodu Kopernika było to jedyne przegrane spotkanie na własnym podwórku.

- Kompletnie nie wyszedł nam mecz na Motoarenie z Fogo Unią Leszno. Byliśmy wówczas jednak w dołku, na co miały wpływ różne czynniki. W każdym innym terminie wyglądałoby to zupełnie inaczej. To mi najbardziej w głowie siedzi z tego całego sezonu, jeśli mówimy o tak zwanych upadkach - przyznaje Frątczak w rozmowie z ddtorun.pl.

Swoje zrobiła też strasznie wyglądająca kraksa Jasona Doyle'a z inauguracyjnego meczu w Gorzowie. - Na pewno mieliśmy trudne wejście w sezon, jeśli chodzi o poszczególnych zawodników. Jason przejechał bodajże zaledwie 100 metrów inauguracyjnego meczu w Gorzowie Wielkopolskim. Całe szczęście, że skończyło się tylko na wstrząśnieniu mózgu, ale jak wiemy miało to wpływ jeszcze przez kilka tygodni na jego dyspozycję - komentuje menedżer.

Get Well do końca rundy zasadniczej miał szansę na play-off. Kto wie, jak wyglądałaby sytuacja torunian, gdyby od początku sezonu na wysokim poziomie jeździł Niels Kristian Iversen. Ten miał jednak kłopoty zdrowotne, odradzając się dopiero po operacji. - Ciężko winić go za to, że nie do końca wiedział o tym, że w trakcie samej jazdy nie jest sprawny po kontuzji. To nie jest przypadek, że kilka dni po regeneracji jak wsiadł na motocykl, nagle zaczął pikować w górę - mówi Frątczak.

ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po toruńsku

Źródło artykułu: