W niedzielny poranek Paweł Słupski przyjechał do Rybnika i niemal od razu zarządził ubijanie nawierzchni, na której popołudniu odbył się rewanżowy mecz półfinału Nice 1.LŻ z Car Gwarant Startem Gniezno (52:38). Sędzia uznał, że tor był zbyt przyczepny i nieregulaminowy. Podobnie zresztą uważali przedstawicieli Startu, którzy zgłaszali swoje zastrzeżenia. Przed spotkaniem sędzia oraz komisarz długo spacerowali po rybnickim owalu, ale ostatecznie udało się rozpocząć mecz zgodnie z planem.
W ROW-ie jednak przez to wrzało. Sztab szkoleniowy uważał, że tor był w pełni regulaminowy, a sami zawodnicy na początku nie umieli się dopasować do twardszej nawierzchni. Trochę to pomogło Car Gwarant Startowi Gniezno, który przez długi czas walczył z ROW-em Rybnik jak równy z równym. Wydaje się jednak, że decyzja sędziego oraz komisarza toru była jak najbardziej prawidłowa. Jeden z żużlowców przyznał nam anonimowo, że w sobotę na treningu było tak przyczepnie, że z trudem wyłamywało się motocykl.
- Przygotowania toru nie były po naszych planach i nie ma tu co ukrywać. Było twardziej niż miało być. Od godzin porannych były wskazywane prace nad nawierzchnią. Widocznie coś się nie podobało, a my musieliśmy wykonywać polecenia - powiedział Jarosław Dymek, kierownik ROW-u.
Rybniczanie mieli także zastrzeżenia do Pawła Słupskiego za sposób prowadzenia przez niego zawodów. Prezes ROW-u, Krzysztof Mrozek, ironicznie klaskał w kierunku sędziego, kiedy ten przerwał 9. bieg, bo przed startem ruszał się Andriej Karpow. Sternik śląskiego klubu za takie zachowanie może zostać ukarany.
ZOBACZ WIDEO Marcin Majewski, nSport+: Jamróg największą niespodzianką sezonu. Powinien zostać w PGE Ekstralidze