Sławomir Dudek: Patryk zapytał "gdzie moja ręka?"

WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Patryk Dudek
WP SportoweFakty / Mateusz Wójcik / Na zdjęciu: Patryk Dudek

- Gdy podbiegłem do Patryka, to się przeraziłem, bo jego pierwsze słowa brzmiały "gdzie jest moja ręka?" - opowiada Sławomir Dudek o wypadku swojego syna w Malilli.

We wtorkowy wieczór w Malilli, podczas meczu Dackarna - Vastervik, Patryk Dudek w 11. wyścigu zawodów wpadł w tylne koło Petera Ljunga, a następnie z impetem uderzył o tor. - Pierwsza myśl? Co on tak długo leży na tym torze? Nie zbiera się? Zazwyczaj szybciej wstawał - opowiada Sławomir Dudek w rozmowie z "Radiem Zielona Góra".

- Zbliżając się do niego usłyszałem odgłosy, jęki. Gdy podbiegłem, to się przeraziłem, bo jego pierwsze słowa brzmiały "gdzie jest moja ręka?". Jedną ręką ruszał, druga była niewładna. Gdy podniosłem złamaną rękę zauważyłem, że ona zgina się w ramieniu - mówi ojciec Patryka Dudka.

Wicemistrzem świata zajął się sztab medyczny. Następnie żużlowiec udał się do szpitala w Vaxjo, gdzie jednak nie udało się zrobić prześwietlenia. Dudek, wspólnie z teamem, obrali wówczas kurs na Polskę, gdzie w środę żużlowcowi w końcu zrobiono zdjęcie rentgenowskie. Do tego czasu ręka była usztywniona.

- Wyglądało to niezbyt ciekawie, bo kość jakby była przecięta po całości w poprzek. Nie było żadnych odłamów, nie było to złamanie z przesunięciem. Z różnych złamań, to jeszcze było w miarę "najmniej poważne". Taka kontuzja może się łatwiej zrosnąć niż inne - tłumaczy Sławomir Dudek.

Koniec końców żużlowiec poleciał na operację do Barcelony. Jeśli hiszpańscy lekarze dobrze "poskładają" złamaną kość, 26-letni zawodnik będzie mógł wrócić na tor nawet za 3-4 tygodnie. Z drugiej strony Patryk Dudek na pewno nie będzie ścigał się z czasem. Nadzieja i wiara to jedno, a rozsądek to drugie.

ZOBACZ WIDEO Tomasz Dryła, nSport+: W piątce najlepszych trenerów widziałbym Adama Skórnickiego

Źródło artykułu: