Kacper Woryna nawiązał do legendy dziadka. "Historia zatacza koło"

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Kacper Woryna
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Kacper Woryna

Kacper Woryna zajął trzecie miejsce w finale Tauron SEC na Stadionie Śląskim w Chorzowie, na którym przed laty sukcesy odnosił jego dziadek Antoni. - Historia zatacza koło - przyznaje zawodnik ROW-u Rybnik.

W tym artykule dowiesz się o:

Finałowe zawody Tauron SEC od początku układały się po myśli Kacpra Woryny, który po trzech seriach startów przewodził stawce z kompletem zwycięstw na koncie. Wprawdzie w końcówce fazy zasadniczej 22-latek pogubił punkty, ale mimo to udało mu się awansować bezpośrednio do wielkiego finału. W nim musiał uznać wyższość Leona Madsena i Antonio Lindbaecka.

Rybniczanin miał jednak pecha, bo finał rozgrywano na raty. Za pierwszym razem sędzia przerwał rywalizację, bo dopatrzył się czołgania pod taśmą Madsena.

- Otarłem się o wygraną. Gdyby sędzia nie przerwał tego startu, to wcześniejsze słowa o chęci wygrania w Chorzowie potwierdziłyby się. Dla mnie ten wynik i tak jest bardzo dobry, więc się z niego cieszę - powiedział zawodnik ROW-u Rybnik.

Tym samym Woryna nawiązał do legendy swojego dziadka Antoniego, który przed laty również odnosił sukcesy w "Kotle Czarownic". - Na pewno będę pamiętać o tym sukcesie, bo przed zawodami nie myślałem w ogóle o tym, że dziadek też startował na Śląskim. Ludzie mi to teraz mówią i do mnie to zaczyna docierać. Historia zatacza koło. Sam jeszcze nigdy nie jeździłem na tak dużym stadionie, na torze jednodniowym - dodał reprezentant Polski.

ZOBACZ WIDEO Start wyścigu żużlowego. Leszek Demski wyjaśnia, kiedy bieg powinien być przerwany

Woryna startował w Chorzowie z "dziką kartą", a na trybunach pojawiło się mnóstwo kibiców z jego rodzinnego Rybnika. Dlatego też nie było mowy o odpuszczaniu. - Nie wydaje mi się do końca, by ten luz był. Z zewnątrz dało się czuć presję. Wszyscy pisali do mnie, że mam zdobyć podium. To jest tworzenie ciśnienia, ale dałem sobie z tym radę. Podszedłem do tego w swoim stylu - stwierdził żużlowiec.

Dla rybniczanina to drugi tak cenny indywidualny sukces. Przed rokiem zajął on drugą lokatę w finale Indywidualnych Mistrzostw PGE Ekstraligi. - Ładniejsze było to drugie miejsce w Gdańsku, bo wyprzedziłem Bartka Zmarzlika. Za to w SEC na dystansie straciłem drugą pozycję, ale na pewno jest to powrót do historii, bo zatoczyła ona koło w Chorzowie. Tutaj na Śląsku mam większe korzenie - zadeklarował Woryna.

Zawodnik rybnickich Rekinów był też pod wrażeniem dzieła firmy One Sport, która na Stadionie Śląskim po raz pierwszy w swojej historii stworzyła tor ze sztucznej nawierzchni. - Wydaje mi się, że wykonali kawał super roboty. Już na wcześniejszym meczu Polska - Reszta Świata był on świetnie przygotowany. Finał SEC też był świetny. Fajnie się jeździło. Nie było żadnych pułapek. Może pojedyncze przypadki się zdarzały, że ktoś w coś wpadł, ale gdybym miał wystawić notę na waszym portalu, to dałbym tej nawierzchni szóstkę - ocenił Woryna.

Woryna zapowiedział też, że w przyszłym sezonie jego celem będzie regularna jazda w Tauron SEC. Polski żużlowiec brał już udział w tegorocznych eliminacjach. - Mam nadzieję, że uda mi się awansować. W tym roku odpadłem z Challenge'u przez własne błędy i głupotę. Człowiek jednak z czasem mądrzeje. Mam nadzieję, że wykorzystam zdobytą wiedzę i przełożę to na lepszy wynik - podsumował.

Komentarze (3)
avatar
Nigthmare
17.09.2018
Zgłoś do moderacji
2
7
Odpowiedz
SZKODA, ŻE MEYZE NIE NAWIĄZAŁ DO DOBRYCH SĘDZIÓW