Fenomen Jamroga. Większość klubów nie chce słyszeć o kupnie rewelacji ligi

Jakub Jamróg ma za sobą kapitalny sezon. Zasłużenie został nominowany w Gali PGE Ekstraligi do kategorii odkrycie roku. Kiedy jednak pytamy w klubach rozglądających się za polskim zawodnikiem o Jamroga, to jest kręcenie nosem.

Dariusz Ostafiński
Dariusz Ostafiński
Jakub Jamróg na czele stawki WP SportoweFakty / Tomasz Madejski / Na zdjęciu: Jakub Jamróg na czele stawki

Do Jakuba Jamroa nie ma przekonania forBET Włókniarz Częstochowa, nie chce go Betard Sparta Wrocław, ani też Get Well Toruń. Jest to o tyle dziwne, że mówimy o zawodniku, który był prawdziwą rewelacją sezonu 2018. - Z czego to się bierze - zastanawia się Paweł Baran, były trener Grupa Azoty Unii Tarnów, który pracował w tym roku z Jamrogiem. - Środowisko żużlowe bardzo ostrożnie podchodzi do nowości. Był silnik GTR, o którym mówiono, że dobry, a już go praktycznie nie ma. Pamiętam też taką firmę spod Krakowa, co robiła żużlowe tłoki. Dobre były i tańsze, ale nie przyjęły się, bo wielu kręciło nosem, mówiąc, że to nie jest to.

- A pamiętacie Mateusza Szczepaniaka? Rok temu błyszczał w Nice 1.LŻ, ale też się o niego nie zabijali - dodaje Baran. - Zresztą, co tam będziemy mówić o Kubie. Jak Unia kontraktowała Nickiego Pedersena przed sezonem 2018, to pisano, że bierzemy kota w worku, bo Duńczyk wracał po kontuzji. Okazało się jednak, że jego angaż był strzałem w dziesiątkę.

W przypadku Jamroga można usłyszeć argument, że jednak średnią nabił na meczach na domowym, tarnowskim torze, który jest specyficzny. Na wyjazdach było gorzej, więc jego zakup jest jednak obarczony dużym ryzykiem. - Zgoda, że w Tarnowie jeździł lepiej niż na wyjazdach, ale to się brało z tego, że ten tor znał wyjątkowo dobrze. W Lesznie i Toruniu był pierwszy raz od iluś tam lat. W Zielonej Górze był rok temu na Złotym Kasku, a w Gorzowie startował poprzednio w 2014 lub 2015 roku. To jednak normalne, że jak ktoś wraca po latach, to potrzebuje czasu - komentuje Baran.

- Moim zdaniem problemem Kuby jest to, że kluby raczej skupiają się na tym, żeby utrzymać stan posiadania - komentuje były trener Unii. - Nie ma też ciśnienia na kupowanie Polaków. Poza tym w wielu klubach może on nie pasować do koncepcji. Są rezerwowi, więc pod numery 1-5 można wpisać jednego słabszego krajowego zawodnika, nawet początkującego seniora. Dla niektórych to może być atrakcyjne, bo tańsze rozwiązanie.

Najpewniej okaże się tak, że Jamróg zostanie w Unii Tarnów lub trafi do Speed Car Motoru Lublin, bo beniaminek musi pozyskać jednego dobrego krajowego zawodnika. Po takim sezonie pewnie jednak i sam żużlowiec spodziewał się czegoś więcej.


ZOBACZ WIDEO #SmakŻużla po gorzowsku


KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>
Czy też cię dziwi fakt, iż kluby nie zabijają się o Jamroga?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×