SpeedwayEkstraliga.pl: Czy czuje pan ulgę, że sezon się skończył i będzie możliwość odpoczynku?
Bartosz Zmarzlik: Myślę, że tak. Fajnie byłoby wyjechać odpocząć, ale jeszcze nie wiem kiedy oraz gdzie, bo wspólnie z rodziną i dziewczyną postanowiliśmy pomyśleć o tym po sezonie. Najpierw trzeba zrobić porządnie jedną robotę, żeby się zastanawiać nad drugą.
Sporo zależy w żużlu od przygotowania fizycznego. Czy posiada pan ulubione ćwiczenia, które wykonuje?
Wszystkie są ulubione. Robię wszelkiego rodzaju trening funkcjonalny, rowerowy. Mam także swoich przyjaciół i trenerów, którzy o to dbają. Wspólnie konsultujemy, co mi jest potrzebne i dążymy do wspólnego celu.
Wspomniał pan o rowerze. Ile czasu w roku spędza pan na nim?
Rocznie wychodzi dość sporo. Głównie jeżdżę na "kolarzówce", ale to bardziej jest relaks i oczyszczenie głowy. W ten sposób się odstresowuję oraz odprężam. Sprawia mi to przede wszystkim sporą frajdę.
ZOBACZ WIDEO Imponujące statystyki PGE Ekstraligi
Ostatnio kibice mogli zobaczyć na pana portalach społecznościowych relacje z udziałem psa. Czy często towarzyszy wam w podróżach?
"Karmelek" zazwyczaj siedzi w domu, żeby mojej dziewczynie nie było smutno, że mnie nie ma. Jak wspólnie wyjeżdżamy, to spędza czas z nami, ale na zawody jadę ze swoim teamem.
Wróćmy do PGE Ekstraligi. Jakby ocenił pan start swój oraz swojej drużyny - Cash Broker Stali Gorzów?
Myślę, że przed sezonem ten mój wynik brałbym w ciemno, także najlepszą średnią i wicemistrzostwo Polski. Całkiem fajny był ten rok.
Wygrał pan klasyfikację indywidualną PGE Ekstraligi. Co było sekretem takiej dyspozycji?
Być regularnym w każdym biegu i każdym meczu - to jest podstawa w żużlu. Marzyło mi się w tamtym roku, żeby być po raz trzeci najlepszym w klasyfikacji. To się udało z czego bardzo się cieszę i dziękuję wszystkim osobom, które przyczyniły się do tego.
Co ma dla pana większą wartość - trzecia wygrana w klasyfikacji indywidualnej czy srebrny medal Cash Broker Stali Gorzów?
Trudne pytanie. Myślę, że wszystko ma swój smak. Drużynowo byliśmy drudzy, miałem też najlepszą średnią i należy się z tego cieszyć co jest. Najważniejsze, że cało i zdrowo oraz z uśmiechem na twarzy.
Wróćmy do FIM Speedway Grand Prix. Początek nie był udany, zwłaszcza turniej w Pradze, jednak końcówka cyklu już zdecydowanie lepsza. Czy czuł pan się rozpędzony i gdyby były jeszcze jedna lub dwie rundy, to udałoby się zdobyć złoty medal?
Niestety cztery punkty w Pradze to nie jest wynik, po którym powinno się zdobywać medal. Musieliśmy się mocno napracować, żeby odrobić te straty, a długo się to za nami ciągnęło, bo w pewnym momencie byliśmy nawet poza ósemką. Szczerze mówiąc, po dwóch turniejach nie myśleliśmy o jakimkolwiek medalu, tylko o tej ósemce, bo oddalała się. Wszystko skończyło się jednak dobrze. Jest koniec sezonu, mamy srebrny medal i trzeba to brać, a co by było, to nie będziemy gdybać.
Jeszcze żadnemu z Polaków nie udało się wygrać rundy Grand Prix na PGE Narodowym. Co ma na to wpływ? Czy to kwestia dużej liczby kibiców na stadionie i to powoduje większą presję?
Przede wszystkim wpływ ma dyspozycja dnia. Tu jest szesnastu najlepszych zawodników na świecie i nie ma "ogórków", mówiąc żartobliwie. Każdy chce wygrywać i nie ma żartów. Wszyscy chcą jechać przed taką publicznością. Moim zdaniem oni niosą tylko do przodu, a to postawa w danym dniu jest najważniejsza.
Bartosza Zmarzlika będzie można zobaczyć 18 maja podczas 2019 PZM Warsaw FIM Speedway Grand Prix. Bilety na to wydarzenie: kupbilet.pl, Empik, STS i Kolporter.