Nowy tor w Krośnie znowu nie dawał ani atutu, ani widowiska (plusy i minusy sezonu)

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Ilja Czałow w kasku czerwonym
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Ilja Czałow w kasku czerwonym

KSM Krosno w smutnym stylu kończy 12-letnią działalność. Drużyna zajęła ostatnie miejsce w rozgrywkach 2. ligi, wygrywając tylko jedno spotkanie. W dodatku z toru w Krośnie zwykle wiało nudą. Są jednak i pozytywy tego sezonu.

MINUS: Zmiana toru niewiele dała

Kiedy w 2017 roku wymieniano w Krośnie nawierzchnię, wiązano z tym spore nadzieje. Tor w końcu miał być atutem, a kibice mieli oglądać bardziej emocjonujące zawody. Nic z tego. Już drugi sezon z rzędu, zespół lepiej prezentował się, kiedy nie trenował przed meczami u siebie. W derbowym starciu ze Stalą Rzeszów mimo braku treningu był bliski sprawienia sensacji i zwycięstwa, z kolei w spotkaniu z Polonią Bydgoszcz do połowy zawodów liderem KSM-u był Kenneth Hansen, który wówczas jechał na tej nawierzchni jak na wyjeździe - pierwszy raz w sezonie. To najlepiej pokazuje jaką tajemnicą dla miejscowych był tor. Niestety walki na nim także jest mało. Wyjątkiem było spotkanie z Kolejarzem Opole, poprzedzone opadami deszczu. Aura zrobiła nawierzchnię, jakiej w Krośnie nie było od dobrych kilku lat, a widzowie obejrzeli kilka bardzo ciekawych wyścigów.

PLUS: Reaktywacja szkółki. Wkrótce wychowankowie

To największy pozytyw tego roku. Szkółka kiełkować zaczęła pod koniec zeszłego sezonu, a w tym działała już pełną parą. Zimą adepci mieli organizowane treningi ogólnorozwojowe, a od kwietnia dwa razy w tygodniu trenowali na torze pod okiem Ireneusza Kwiecińskiego. Mimo niskiego budżetu, KSM na młodzież wydał przynajmniej 100 tys. zł. W efekcie jeden z adeptów już teraz jest gotowy do egzaminu na licencję, a kolejny powinien być na wiosnę przyszłego roku (na razie blokuje go wiek). Gdyby nie szkółka, być może udałoby się zbudować skład, który wygrałby więcej niż jeden mecz. Z drugiej strony postawiono na rozwiązanie przyszłościowe - punkty wychowanków mogą kiedyś bardzo cieszyć.

MINUS: Udane mecze Polaków można by policzyć na palcach jednej ręki

Brak pieniędzy odbił się na składzie, który zbudowano. Tradycyjnie łatwiej było znaleźć obcokrajowców, którzy są w stanie dobrze pojechać aniżeli Polaków. Mariusz Puszakowski prezentował się solidnie, ale to był poziom bliższy zawodnika doparowego. Stanisław Burza był jednym z nielicznych zawodników, który w tym roku wygrał z Gregiem Hancockiem, ale tak naprawdę może być zadowolony z dwóch, góra trzech meczów. Marcin Rempała - z jednego. Na domiar złego, po okresie transferowym w Polsce część zawodników podpisała kontrakty w Anglii, Josef Franc miał zawody na długim torze i przez to kilkukrotnie trzeba było jechać trójką krajowych zawodników, co nie pomagało w odnoszeniu zwycięstw.

PLUS: Ilja Czałow wyciągnął wnioski. Jeździł efektywnie i efektownie

W 2017 roku miewał mecze świetne, ale i fatalne. Teraz ustabilizował formę i jechał na miarę oczekiwań - przede wszystkim na domowym torze. Swoje zrobiła zmiana numeru startowego. Rok wcześniej trener Stanisław Kępowicz regularnie ustawiał go jako doparowego, co nie do końca mu pasowało. Rosjaninowi brakowało luzu, a po jednym słabszym wyścigu potrafił się totalnie zagubić. Teraz prowadzący drużynę kierownik Dawid Cysarz wystawiał go z młodzieżowcem, przez co miał nieco łatwiej. Jeździł efektownie i efektywnie, a prawdziwe show dał w meczu z Kolejarzem Opole, kiedy mijał na dystansie rywali jak slalomowe tyczki. Z drugiej strony trzeba wspomnieć, że choć miewał bardzo dobre mecze na wyjazdach, to nie zabrakło też wpadek. Mimo wszystko za spory progres względem 2017 roku należy mu się plus.

ZOBACZ WIDEO Bartosz Zmarzlik wyciąga się jak guma. Nauczył się tego od Tomasza Golloba

Źródło artykułu: