Nowy tor w Krośnie znowu nie dawał ani atutu, ani widowiska (plusy i minusy sezonu)
KSM Krosno w smutnym stylu kończy 12-letnią działalność. Drużyna zajęła ostatnie miejsce w rozgrywkach 2. ligi, wygrywając tylko jedno spotkanie. W dodatku z toru w Krośnie zwykle wiało nudą. Są jednak i pozytywy tego sezonu.
Kiedy w 2017 roku wymieniano w Krośnie nawierzchnię, wiązano z tym spore nadzieje. Tor w końcu miał być atutem, a kibice mieli oglądać bardziej emocjonujące zawody. Nic z tego. Już drugi sezon z rzędu, zespół lepiej prezentował się, kiedy nie trenował przed meczami u siebie. W derbowym starciu ze Stalą Rzeszów mimo braku treningu był bliski sprawienia sensacji i zwycięstwa, z kolei w spotkaniu z Polonią Bydgoszcz do połowy zawodów liderem KSM-u był Kenneth Hansen, który wówczas jechał na tej nawierzchni jak na wyjeździe - pierwszy raz w sezonie. To najlepiej pokazuje jaką tajemnicą dla miejscowych był tor. Niestety walki na nim także jest mało. Wyjątkiem było spotkanie z Kolejarzem Opole, poprzedzone opadami deszczu. Aura zrobiła nawierzchnię, jakiej w Krośnie nie było od dobrych kilku lat, a widzowie obejrzeli kilka bardzo ciekawych wyścigów.
PLUS: Reaktywacja szkółki. Wkrótce wychowankowie
To największy pozytyw tego roku. Szkółka kiełkować zaczęła pod koniec zeszłego sezonu, a w tym działała już pełną parą. Zimą adepci mieli organizowane treningi ogólnorozwojowe, a od kwietnia dwa razy w tygodniu trenowali na torze pod okiem Ireneusza Kwiecińskiego. Mimo niskiego budżetu, KSM na młodzież wydał przynajmniej 100 tys. zł. W efekcie jeden z adeptów już teraz jest gotowy do egzaminu na licencję, a kolejny powinien być na wiosnę przyszłego roku (na razie blokuje go wiek). Gdyby nie szkółka, być może udałoby się zbudować skład, który wygrałby więcej niż jeden mecz. Z drugiej strony postawiono na rozwiązanie przyszłościowe - punkty wychowanków mogą kiedyś bardzo cieszyć.
MINUS: Udane mecze Polaków można by policzyć na palcach jednej ręki
Brak pieniędzy odbił się na składzie, który zbudowano. Tradycyjnie łatwiej było znaleźć obcokrajowców, którzy są w stanie dobrze pojechać aniżeli Polaków. Mariusz Puszakowski prezentował się solidnie, ale to był poziom bliższy zawodnika doparowego. Stanisław Burza był jednym z nielicznych zawodników, który w tym roku wygrał z Gregiem Hancockiem, ale tak naprawdę może być zadowolony z dwóch, góra trzech meczów. Marcin Rempała - z jednego. Na domiar złego, po okresie transferowym w Polsce część zawodników podpisała kontrakty w Anglii, Josef Franc miał zawody na długim torze i przez to kilkukrotnie trzeba było jechać trójką krajowych zawodników, co nie pomagało w odnoszeniu zwycięstw.
PLUS: Ilja Czałow wyciągnął wnioski. Jeździł efektywnie i efektownie
W 2017 roku miewał mecze świetne, ale i fatalne. Teraz ustabilizował formę i jechał na miarę oczekiwań - przede wszystkim na domowym torze. Swoje zrobiła zmiana numeru startowego. Rok wcześniej trener Stanisław Kępowicz regularnie ustawiał go jako doparowego, co nie do końca mu pasowało. Rosjaninowi brakowało luzu, a po jednym słabszym wyścigu potrafił się totalnie zagubić. Teraz prowadzący drużynę kierownik Dawid Cysarz wystawiał go z młodzieżowcem, przez co miał nieco łatwiej. Jeździł efektownie i efektywnie, a prawdziwe show dał w meczu z Kolejarzem Opole, kiedy mijał na dystansie rywali jak slalomowe tyczki. Z drugiej strony trzeba wspomnieć, że choć miewał bardzo dobre mecze na wyjazdach, to nie zabrakło też wpadek. Mimo wszystko za spory progres względem 2017 roku należy mu się plus.
-
Andrzej TRybus Zgłoś komentarz
to ciągłe czekanie na koniec okresu transferowego, dawało efekty jakie dawało . Nie od dzisiaj wiadomo, że zawsze przed sezonem zawodnik coś zainwestuje w sprzęt, to początek sezonu ma jako taki . Niestety sprzęt ulega zużyciu i wymaga inwestowania . Do tego dochodzi skład zawodnikòw już nie młodych ( przed emerytalnych ) i po kontuzjach ( czyli po urazòwka ) . Do tego 1 - 2 ch ( czasem tz perełka ) zawodnikòw na jako takim poziomie i jeden junior punktujący , to czego się ktokolwiek spodziewał . Jedyny plus całej sytuacji to to, że żużel w Krośnie istniał, nie było długòw jak w innych i o wiele bogatszych klubach . Kibice zawsze i to nawet licznie przychodzili na mecze, pomimo fatalnych wynikòw, bo tu żużel naprawdę kochają . Pomimo czasami meczòw na styku , kończyło się porażką i brakiem pkt . Nigdy 1 czy 2 zawodnikòw nie wygra spotkania . Jakby dostawali lepsze pieniądze to i sprzęt byłby bardziej konkurencyjny do innych . Stawki na zwyczajne życie to i nie ma na inwestycje niestety . Do tego brak treningu i totalne nie dogadani się z torem . Jedynie Czałow jakoś to opanował i na koniec Hansen . Dlatego przyjezdni często trafiali w ustawienia a nasi się gubili. Tor jest jednakowy dla wszystkich , tylko jak jest kasa to jest i sprzęt , a jak jest sprzęt to są i wyniki . Były tu ròwnież mecze reprezentacji Polski junioròw i każdy jechał . Tor może sprawiać słabszym zawodnikom trudności , bo jest techniczny, szybki i najdłuższy w Polsce, ale to nie powòd, by taki stary wyjadacz jak Burza swòj kiepski wynik zasłaniał torem w Krośnie jak to miało miejsce w wywiadzie . Nowy projekt Wilki Krosno jest bardzo ciekawy, cele konkretnie podane do wiadomości, bez czarowania, że Play off y to cel nadrzędny , ludzie z naszego miasta i regionu i nareszcie konkretni sponsorzy . To powoduje, że jest szansa na odbudowę w Krośnie żużla na przyzwoitym poziomie i za 2-3 sezony na solidną drużynę w 1 Nice . E lipa to może cel odległy , ale też nie niemożliwy do zrealizowania i fajnie, że taki też jest cel . To buduje i daje nadzieję , dlatego trzymam kciuki i oczywiście kibicuję . -
yes Zgłoś komentarz
Jest nowy klub, idzie nowe. Zobaczymy co się zmieni... Wilki będą z nazwy... -
krakowska49 Zgłoś komentarz
Szkło lubi pękać dodatkowo jest ciękie -
Diament89 Zgłoś komentarz
nigdy nie mieli problemu z przystosowaniem się do niej ( czy to na nowej czy to na starej nawierzchni ) nawet ci którzy byli tu pierwszy raz, a to że niby bez treningu naszym szło lepiej ? a co mieli powiedzieć ? nie mamy pieniędzy na treningi więc mamy taki efekt ? Po trzecie, mecz z Kolejarzem Opole to akurat nie wiem czy jest się czym chwalić, przyjezdni akurat jechali w zasadzie we 3 gdzie i tak stawiali spory opór... Mam nadzieję że to był ostatni taki sezon żużlowy w Krośnie i prędko już nie zobaczymy, bo ileż można. Jeżeli nowi działacze będą w stanie ogarnąć budżet na poziomie 1.2-1.5 mln to myślę że spokojnie Krosno może być stabilnym pierwszoligowym klubem od 2020 r. -
Zawsze My Zgłoś komentarz
hybryda Rawicz, u której podobno karnetowicze z Leszna mieli robić co mecz nadkomplety...szkoda, że teraz w Krośnie swoje pazury będzie maczała caryca i muszę zmienić obiekt kibicowania...za to pewnie w mieście szkła niedługo powstanie nowa prężna inwestycja...