Kiepskie informacje w sprawie Maksima Bogdanowa. Dalsza kariera pod znakiem zapytania?

WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu od lewej: Jakub Miśkowiak i Maksim Bogdanow
WP SportoweFakty / Adrian Skorupski / Na zdjęciu od lewej: Jakub Miśkowiak i Maksim Bogdanow

Maksim Bogdanow nie wróci prawdopodobnie do żużla w sezonie 2019. Mało tego. Z Łotwy docierają informacje, że zawodnik z powodu kontuzji może nawet zostać zmuszony do zakończenia kariery.

Trener Nikołaj Kokin, który prowadził go wiele lat w Lokomotivie Daugavpils jest daleki od rozpisywania czarnego scenariusza, ale potwierdza, że sprawa wydaje się poważna. - Nie jestem lekarzem, ale wygląda to kiepsko - mówi i od razu dodaje: - Nie chcę też wybiegać daleko w przyszłość i ferować pochopnych wyroków. Obawiam się jednak, że przyszłe rozgrywki i tak będzie miał z głowy - mówi.

Maksim pauzuje już od końca kwietnia. Łatwo więc obliczyć, że z powodu urazu stracił praktycznie cały sezon 2018. Zdarzenie, w wyniku którego Bogdanow uległ tej groźnej kontuzji, z pozoru nie wyglądało aż tak dramatycznie. Słynący z niezwykłej ambicji żużlowiec Orła Łódź podczas meczu w Gdańsku walczył o pierwsze miejsce i zahaczył swoim przednim kołem o motocykl prowadzącego Mikkela Becha. Nie to było jednak najgorsze. Łotysza mocno obróciło i najechał na niego jeszcze kolega z zespołu - Norbert Kościuch.

Po dokładnych badaniach okazało się, że najmocniej ucierpiała ręka Maksima. Bogdanow uszkodził w niej nerwy. Do tego doszły problemy z czuciem. Teraz musi uczęszczać na żmudną rehabilitację, która daje efekty, ale nie takie jakby wszyscy oczekiwali. - Z tego co wiem ćwiczy z fizjoterapeutami codziennie. Widać, że mu zależy. Ale to naprawdę ciężki temat. Musimy uzbroić się w cierpliwość. Przed nim jeszcze długa droga zanim zacznie w ogóle myśleć o powrocie do żużla - zaznacza Kokin.

Przed minionymi rozgrywkami Bogdanow zamienił Lokomotiv na Orła, ale rola pozostała ta sama. W zamierzeniu dalej miał być jedną z głównych lokomotyw tyle, że łodzian. Do wspomnianego upadku, ze swoich zadań wywiązywał się przynajmniej przyzwoicie. Jak jego brak w dalszej części sezonu wpłynął na zespół prowadzony przez Janusza Ślączkę świadczy rezultat na koniec rozgrywek. Nastąpiła brutalna weryfikacja planów. Drużyna z apetytami na PGE Ekstraligę musiała obejść się smakiem, nie łapiąc się nawet do pierwszej czwórki.

Od kilku sezonów 30-latek jest obok Andrzeja Lebiediewa najlepszym zawodnikiem na Łotwie. I gdyby dalsza kariera Bogdanowa faktycznie stanęła pod znakiem zapytania, speedway w tym kraju poniósłby wielką stratę. Ksywa "Mad Max" nie jest przypadkowa. Zawodnik słynął z efektownych szarż i nieustępliwości do samej mety. Robił na motocyklu prawdziwe cuda i wsadzał głowę tam, gdzie inni baliby się nadstawić nogę. Często jednak ułańskie fantazje na pograniczu ryzyka wyprowadzały go na manowce. Miejmy nadzieję i kibicujmy z całych sił, aby ta z Gdańska nie była ostatnią.

ZOBACZ WIDEO Smektała: Kolegów na torze nie ma, ale trzeba się szanować

Źródło artykułu: