Ale czy faktycznie dojdzie do rewolucji? Wydaje się, że nie do końca. Teoretycznie głowy Barana i Cierniaka poleciały po tym jak zespół nie spełnił powierzonego przez szefów klubu zadania, czyli utrzymania Grupy Azoty Unii Tarnów w PGE Ekstralidze. W poszukiwaniu następców skupiono się na lokalnym środowisku.
W kuluarach na poważnie przewijały się właściwie tylko dwa nazwiska: sędziego Tomasza Proszowskiego i byłego zawodnika Jaskółek Roberta Kużdżała. Ten drugi od dawna nie przejawia chęci powrotu do żużla i woli w pełni skoncentrować się na pilnowaniu prywatnego biznesu. Z powodzeniem prowadzi warsztat samochodowy.
Wybór padł więc na Proszowskiego, który w ostatnich latach był powoli spychany na margines sędziowski. Za pulpitem siadał raczej sporadycznie, a do prowadzenia dostawał co najwyżej zawody młodzieżowe lub spotkania ligowe w niższych klasach, choć jeszcze niedawno był czołowym arbitrem PGE Ekstraligi. Proszowskiego nie było już na wieżyczce przy okazji kończącego sezon w Tarnowie II Memoriału Krystiana Rempały. Na jego miejsce sprowadzano Pawła Słupskiego z Lublina. Nieliczni już wtedy zaczęli węszyć, że coś wisi w powietrzu.
Dla Proszowskiego będzie to powrót do Unii Tarnów po dwudziestu latach przerwy. W sezonach 1992-1999 piastował funkcję kierownika zespołu. Później uzyskał "papiery" sędziego i z tym związał swoją przyszłość. Teraz wraca, ale na stanowisko menedżera, czyli to które zajmował ostatnio Paweł Baran. W środowisku mówi się, że Proszowski będzie odpowiadał za dobór składu, zestawianie par, "team spirit" i motywowanie zawodników. Nie do przecenienia będzie też fakt, że po tylu sezonach sędziowania regulamin ma w małym palcu i żadna zawiłość nie powinna go zaskoczyć.
Sam Baran, wyrzucony tak szumnie przez prezesa Łukasza Sadego, zaliczy summa summarum miękkie lądowanie ponieważ wejdzie w dotychczasowe buty Mirosława Cierniaka i te sprzed lat Proszowskiego. Niejako z przymusu, bo jako jedyny, przynajmniej na początku będzie posiadał uprawnienia instruktora sportu żużlowego niezbędne do prowadzenia zespołu. Jego rola ograniczy się jednak do przysłowiowego trzymania stopera i pilnowania by zawodnicy na czas docierali pod taśmę.
Prawdopodobnie będzie też odpowiadał za szkółkę i przygotowanie toru do meczów. Co by nie mówić, to akurat wychodziło mu nieźle i nie ma jak się w tym aspekcie do niego przyczepić. Dla Barana to swoisty powrót do przeszłości. Od posady kierownika zaczynał bowiem już sześć lat temu pod okiem Marka Cieślaka. Jego dotychczasowy partner - Mirosław Cierniak również będzie obecny w parku maszyn. Tyle że on poprzestanie na pomocy w boksie swojemu utalentowanemu synowi - Mateuszowi.
ZOBACZ WIDEO Kołodziej o tym, jaki ma problem z Hampelem: "Nadziewam się na jego szprycę"