Sędzia menedżerem Unii Tarnów, a Paweł Baran zaliczy miękkie lądowanie

WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Tomasz Proszowski
WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Tomasz Proszowski

Po spadku Unii Tarnów do Nice 1 LŻ. i zwolnieniu sztabu szkoleniowego w osobach Pawła Barana i Mirosława Cierniaka, stało się jasne, że drużynę czekają gruntowne zmiany nie tylko na płaszczyźnie zawodniczej, ale też trenerskiej.

Ale czy faktycznie dojdzie do rewolucji? Wydaje się, że nie do końca. Teoretycznie głowy Barana i Cierniaka poleciały po tym jak zespół nie spełnił powierzonego przez szefów klubu zadania, czyli utrzymania Grupy Azoty Unii Tarnów w PGE Ekstralidze. W poszukiwaniu następców skupiono się na lokalnym środowisku.

W kuluarach na poważnie przewijały się właściwie tylko dwa nazwiska: sędziego Tomasza Proszowskiego i byłego zawodnika Jaskółek Roberta Kużdżała. Ten drugi od dawna nie przejawia chęci powrotu do żużla i woli w pełni skoncentrować się na pilnowaniu prywatnego biznesu. Z powodzeniem prowadzi warsztat samochodowy.

Wybór padł więc na Proszowskiego, który w ostatnich latach był powoli spychany na margines sędziowski. Za pulpitem siadał raczej sporadycznie, a do prowadzenia dostawał co najwyżej zawody młodzieżowe lub spotkania ligowe w niższych klasach, choć jeszcze niedawno był czołowym arbitrem PGE Ekstraligi. Proszowskiego nie było już na wieżyczce przy okazji kończącego sezon w Tarnowie II Memoriału Krystiana Rempały. Na jego miejsce sprowadzano Pawła Słupskiego z Lublina. Nieliczni już wtedy zaczęli węszyć, że coś wisi w powietrzu.

Dla Proszowskiego będzie to powrót do Unii Tarnów po dwudziestu latach przerwy. W sezonach 1992-1999 piastował funkcję kierownika zespołu. Później uzyskał "papiery" sędziego i z tym związał swoją przyszłość. Teraz wraca, ale na stanowisko menedżera, czyli to które zajmował ostatnio Paweł Baran. W środowisku mówi się, że Proszowski będzie odpowiadał za dobór składu, zestawianie par, "team spirit" i motywowanie zawodników. Nie do przecenienia będzie też fakt, że po tylu sezonach sędziowania regulamin ma w małym palcu i żadna zawiłość nie powinna go zaskoczyć.

Sam Baran, wyrzucony tak szumnie przez prezesa Łukasza Sadego, zaliczy summa summarum miękkie lądowanie ponieważ wejdzie w dotychczasowe buty Mirosława Cierniaka i te sprzed lat Proszowskiego. Niejako z przymusu, bo jako jedyny, przynajmniej na początku będzie posiadał uprawnienia instruktora sportu żużlowego niezbędne do prowadzenia zespołu. Jego rola ograniczy się jednak do przysłowiowego trzymania stopera i pilnowania by zawodnicy na czas docierali pod taśmę.

Prawdopodobnie będzie też odpowiadał za szkółkę i przygotowanie toru do meczów. Co by nie mówić, to akurat wychodziło mu nieźle i nie ma jak się w tym aspekcie do niego przyczepić. Dla Barana to swoisty powrót do przeszłości. Od posady kierownika zaczynał bowiem już sześć lat temu pod okiem Marka Cieślaka. Jego dotychczasowy partner - Mirosław Cierniak również będzie obecny w parku maszyn. Tyle że on poprzestanie na pomocy w boksie swojemu utalentowanemu synowi - Mateuszowi.

ZOBACZ WIDEO Kołodziej o tym, jaki ma problem z Hampelem: "Nadziewam się na jego szprycę"

Źródło artykułu: