Zaraz po zdobyciu tytułu mistrzowskiego przez Fogo Unię Leszno napisałem, że "Byki" są niczym piłkarski Real Madryt. Swoje zdanie podtrzymuję. Klub ma solidne fundamenty. Wsparcie władz miasta, spore grono kibiców, sprawnych działaczy. I przede wszystkim, mądrze zbudowany skład, w którym doświadczenie miesza się z młodością.
Leszczynianie w ostatnim okresie kilkukrotnie zadziwiali polskie środowisko żużlowe. Najpierw, gdy obronili tytuł mistrzowski. Nawet jeśli byli faworytem rozgrywek, to musimy pamiętać, że po raz ostatni taka sztuka udała się tarnowskiej Unii w roku 2005. Kolejne zaskoczenie przyszło, gdy właściwie zaraz po zdobyciu mistrzostwa, władze klubu zapewniły pozostanie wszystkich zawodników na kolejny sezon. W efekcie kibice z Wielkopolski emocje podczas okienka transferowego mieli jak na rybach. Mogli obserwować, co dzieje się u rywali, u nich był błogi spokój.
Gdy świeżo po meczu finałowym pisałem tekst dotyczący podobieństw między "Bykami" z Leszna a "Królewskimi" z Madrytu, nie sądziłem, że Fogo Unia nie przeprowadzi ani jednego znaczącego transferu. W sporcie panuje bowiem przekonanie, że sukces sportowy szybko powszednieje, że do drużyny warto dopuścić nieco świeżej krwi. Zresztą, to właśnie zrobili leszczynianie po sezonie 2017. Wtedy za współpracę podziękowano Nickiemu Pedersenowi i Grzegorzowi Zengocie, a sprowadzono Jarosława Hampela i Brady'ego Kurtza.
Cel Fogo Unii na sezon 2019 jest jasny - kolejna obrona DMP. Jeśli im się to uda, wyrównają osiągnięcie Sparty Wrocław z polowy lat 90. Czy brak zmian w składzie okaże się słuszną koncepcją? Czas pokaże. Na pewno w szeregach drużyny są tacy zawodnicy, którzy mogą być tylko lepsi. To chociażby Bartosz Smektała czy Brady Kurtz. Kluczowe zatem będzie to, czy przedstawiciele starszej gwardii w postaci Jarosława Hampela czy Janusza Kołodzieja utrzymają wysoki poziom.
Jeśli leszczynianie wygrają ligę po raz trzeci, to porównania do Realu Madryt okażą się jeszcze trafniejsze. W końcu piłkarze rządzeni przez Florentino Pereza wygrali trzy ostatnie edycje Ligi Mistrzów. I dokonali tego bez znaczących zmian w składzie. Pokazali, że stabilizacja może być atutem samym w sobie. Ewentualny sukces Fogo Unii może być wskazówką dla innych, że czasem lepsze jest wrogiem dobrego, że po słabym sezonie może niekoniecznie trzeba decydować się na rewolucję w składzie i wymieniać połowę żużlowców.
Z drugiej strony, jeśli kluby pójdą drogą Fogo Unii i zaczną dokonywać mniej transferów, czym emocjonować będzie się przeciętny Kowalski? W końcu wycieczki busów po Polsce na stałe wpisały się w jesienny, żużlowy kalendarz.
ZOBACZ WIDEO Jakub Jamróg: Był taki rok, że widziałem pięć trupów