W niedzielnym spotkaniu wygranym przez częstochowian 53:37 po raz kolejny próżno było szukać słabszych punktów i dziur w składzie gospodarzy. Wszyscy zawodnicy spisali się bowiem na medal, a sześć "oczek" do dorobku swojej drużyny dołożył Michał Szczepaniak. - Ostatni mecz rywale z Gdańska pojechali bardzo dobrze i spodziewaliśmy się większego oporu z ich strony. Nie było źle i oby tak dalej - stwierdził krótko.
Rewanżowy pojedynek w Gdańsku zapowiada się jednak niezwykle emocjonująco. Na własnym torze gdańszczanie są bowiem zupełnie innym zespołem i jak pokazuje spotkanie z Unią Leszno, stać ich na zwycięstwa nawet z rywalami z najwyższej ligowej półki. "Szczepan" przestrzega zatem przed hurraoptymizmem. - Na pewno będzie dużo ciężej, ale trzeba się starać i walczyć do końca - ostrzega.
Dzięki zwycięstwu nad zespołem Roberta Sawiny częstochowianie zatarli niekorzystne wrażenie po porażce w Toruniu. "Lwy" tylko do połowy zawodów potrafiły dotrzymywać kroku rywalom, jednak w drugiej części zawodów przewaga "Aniołów" nie podlegała żadnej dyskusji. Przyczyn porażki na Motoarenie Szczepaniak doszukiwał się w zupełnie nowym, nieznanym dla rywali torze. - Cały czas pozostał w nas niesmak po meczu w Toruniu. Nowy tor sprawia wiele problemów i jeszcze niejednemu klubowi sprawi problemy. Zobaczymy, jak to będzie - dodaje były zawodnik Intaru Ostrów Wielkopolski.
Po pierwszej rundzie zasadniczej podopieczni Grzegorza Dzikowskiego z dziewięcioma punktami na koncie znajdują się na drugim miejscu. Co godne podkreślenia, większość punktów częstochowianie zdobyli startując bez Nickiego Pedersena, który z uwagi na różne koleje losu w tym sezonie sporadycznie pojawia się w składzie ekipy spod Jasnej Góry. Czy zatem paradoksalnie nieobecność fenomenalnego Duńczyka dodaje "skrzydeł" częstochowianom? - Tak się składa, że jak mamy problemy, to wszystko na torze w miarę się układa. Trudno powiedzieć, jak będzie dalej. Na pewno będziemy się starali jechać, jak to miało miejsce do tej pory. Zobaczymy - kończy zawodnik Włókniarza.