Były prezes Polonii nie ma wątpliwości: Prezes Kanclerz robi błąd. Taka szansa może się nie powtórzyć

WP SportoweFakty / Krzysztof Urban. / Stainer Unia Kolejarz - Polonia Bydgoszcz. Oskar Ajtner-Gollob z prawej
WP SportoweFakty / Krzysztof Urban. / Stainer Unia Kolejarz - Polonia Bydgoszcz. Oskar Ajtner-Gollob z prawej

Prezes Polonii Bydgoszcz Jerzy Kanclerz stwierdził, że jego klub nie weźmie udziału w konkursie na dziką kartę na starty w Nice 1.LŻ. - Osobiście podjąłbym takie ryzyko. Wystarczy pozyskać dwóch zawodników Stali - mówi Leszek Tillinger.

Stal Rzeszów nie dostała licencji na starty w lidze, a PZM rozpisał konkurs na dziką kartę. Polonia Bydgoszcz, jeśli wierzyć zapewnieniom prezesa Jerzego Kanclerza, nie weźmie w nim udziału. Leszek Tillinger, były prezes klubu, mówi, że to błąd. - Taka szansa może się już drugi raz nie zdarzyć, a przeniesienie do pierwszej ligi byłoby pierwszym krokiem w odbudowie zaufania u kibiców. Mógłby to być również początek marszu do Ekstraligi - ocenia Tillinger.

- Według mojego rozeznania wystarczyłoby pozyskać dwóch zawodników. Huckenbeck, Grajczonek, Koza, a może ktoś inny ze Stali Rzeszów - zastanawia się Tillinger. - Wcale nie trzeba zakładać wysokich lotów, bo celem Polonii po wywalczeniu karty powinno być spokojne utrzymanie się. Osobiście podjąłbym takie ryzyko, bo już chyba czas najwyższy skończyć z narzekaniem na zadłużenie. Zresztą dług w banku spłaca miasto. I to bezpośrednio na konto w banku. Widać nie zaufano kiedyś w mieście klubowi w to, że pieniądze zostaną przekazane bankowi.

Prezes Kanclerz tłumaczy jednak, że nie chce dzikiej karty, bo nie ma 1,5 miliona w budżecie, a taki jest wymóg. Poza tym została do spłaty ostatnia transza, a on nie chce świecić oczami i tłumaczyć się z tego, że komuś nie zapłacił. - Rozumiem, ale według moich obliczeń, po odjęciu przelewu do banku, w klubie zostaje jeszcze około 700 tysięcy złotych z miejskiej dotacji - ocenia Tillinger. - Przecież w konkursie nie trzeba pokazywać wyciągu z banku, który potwierdzałby, że półtora miliona leży na koncie.

- Według mnie Jurek Kanclerz jest w tej sprawie w defensywie, ponieważ myśli wyłącznie o środkach z miasta, a nie widzi perspektywy pozyskania nowych sponsorów i środków - komentuje prezes Polonii. - Wiele mu nie brakuje. Inna sprawa, że klubowi byłoby łatwiej pozyskać środki, gdyby polityka prowadzona w poprzednich latach była bardziej przejrzysta. Nie mówiono jednak, jakie jest zadłużenie, jakie są dochody, czy właściciel dokapitalizował spółkę - Tillinger stawia kolejne pytania.

Prezes Kanclerz mówi, że chce prowadzić Polonię w sposób transparentny. Co kwartał mają być sprawozdania, na których będzie się rozliczał z każdej wydanej złotówki. - Bardzo dobrze, że Jurek Kanclerz chce się tak rozliczać, ale z drugiej strony nigdzie nie widziałem protokołu turnieju Asów - zauważa Tillinger. - Warto by się było pochwalić, ile środków przekazano na leczenie Tomasza Golloba po odjęciu kosztów. To ważne, bo przecież kibice się do tego dołożyli.

- Wiem, że wiele osób odbierze moje stwierdzenia, jako kontrowersyjne. Prosiłbym jednak, żeby kibice nie pisali, że to ja narobiłem długów, a teraz o nie pytam. Już jeden taki mówił i pisał o moich długach, a teraz tłumaczy się z tego w sądzie. Dodam, że ten, co tak mówił, nazywa się Władysław Gollob. A wracając do sedna sprawy, to w sporcie należy ryzykować. Klimat w mieście jest, ruszyła modernizacja stadionu, więc otwarcie się na jazdę w pierwszej lidze mogłoby zrobić wiele dobrego - kończy Tillinger.

ZOBACZ WIDEO Wielcy żużlowi mistrzowie ślą życzenia dla Tomasza Golloba

Źródło artykułu: