Tropem wilka to cykl felietonów Wojciecha Ogonowskiego, dziennikarza WP SportoweFakty.
***
I dobrze. Organizacyjnie to polskie rundy są najlepsze, więc zasługujemy, żeby na naszej ziemi mieć ten najważniejszy, decydujący turniej. Oby jeszcze z Polakiem na najwyższym stopniu podium. Prezes Andrzej Witkowski optymistą nie jest, ale pewnie chętnie uderzyłby się w pierś i przyznał, że był w błędzie.
Wracając do Australii - BSI liczy, że może uda się za rok. W dodatku w mediach pojawiają się inne zaskakujące kierunki. Rosjanie piszą o zawodach w Azerbejdżanie, a Armando Castagana opowiada o turnieju w Argentynie. Brzmi pięknie, bo ekspansja cyklu do nowych krajów jest pożądana, ale czy to realne? Przy obecnym zarządcy, chyba niekoniecznie. Brytyjczycy są nastawieni na robienie pieniędzy i sprawiają wrażenie średnio zainteresowanych podbojem świata. Widocznie im się to nie opłaca, albo po prostu nie są na tyle obrotni, żeby wiedzieć jak to zmienić. Są jak poczciwa knajpka, która nigdy nie będzie restauracją z gwiazdką Michelin.
Dlatego nie bardzo wierzę w Azerbejdżan czy Argentynę. Niestety. BSI wchodząc do żużla miało bardzo ambitne plany. Po latach widzimy jednak ile z tego wyszło. Grand Prix miało być świetną reklamą speedwaya. Miały być nowe kraje i piękne, wielkie stadiony. I owszem, były. Była nawet hala w Norwegii. Ale w 2019 roku będzie już tylko Cardiff i Warszawa. Trochę mało. A gdzie USA, gdzie Rosja? Skoro w Togliatti udawało się zorganizować turnieje mistrzostw Europy, to czemu z mistrzostwami świata miałoby się nie udać?
Znajdą się osoby, dla których ograniczenie zawodów na sztucznych torach będzie plusem, bo nie ma tam wielkiego ścigania. Ale czy w Krsko, Pradze albo Teterow jest? Jednodniowym torom do perfekcji jeszcze wiele brakuje, są jednak znacznie lepsze niż dawniej, kiedy bardziej nadawały się do jazdy motocyklem crossowym niż żużlowym. Trzeba ciągle pracować nad ich udoskonaleniem, bo jeśli chcemy promować ten sport, to jest to nieunikniony kierunek.
Turnieje na małych, stricte żużlowych obiektach, choć mają swój klimat, niestety nie poprawią globalnej pozycji dyscypliny. Umowa BSI wygasa za rok, ale podobno mało prawdopodobne jest, żeby FIM zmienił promotora mistrzostw. Jeśli nie zamierzamy ich promować, to może chociaż warto rozważyć ograniczenie rund i rezygnację z tych, które są antyreklamą żużla? GP znowu, jak za dawnych lat, byłoby bardziej traktowane jak święto speedwaya.
Może i jestem naiwny, ale chciałbym wierzyć, że FIM wynegocjuje umowę, która zobliguje promotora mistrzostw do wprowadzenia zmian. Bo straszny marazm nam się zrobił, a przecież z piętnastką najlepszych zawodników na świecie na pewno da się zrobić coś znacznie ciekawszego niż to co mamy obecnie.
Wojciech Ogonowski
ZOBACZ WIDEO Ciekawe słowa Dudka o Pedersenie. Jeździli razem w parze i wygrywali 5:1