[color=#000000]"Półtora okrążenia" to cykl felietonów Marty Półtorak, byłej prezes Stali Rzeszów.
***
W internecie pod artykułami dotyczącymi Stali Rzeszów pojawia się wiele komentarzy na temat ekonomii i historii klubu. Niestety, część z nich świadczy o braku elementarnej wiedzy. W związku z tym chciałabym wyjaśnić kilka kwestii.
Reprezentowana przeze mnie spółka Marma Polskie Folie wsparła w 2004 roku pierwszoligową drużynę żużlową, która wcześniej nazywała się Jasol. Z uwagi na to, iż sponsor tytularny Rafineria Jasło wycofał się w poprzednim sezonie, sekcja żużlowa nie mogła poradzić sobie finansowo. Groził jej spadek do drugiej ligi. Na szczęście ówczesnemu prezesowi udało się nas przekonać. Spłaciliśmy długi i zaangażowaliśmy się w bieżącą działalność.
[/color]
Dzięki konsekwentnej polityce organizacyjnej i finansowej w 2005 roku wywalczyliśmy awans do Ekstraligi. Łatwo nie było, bo po drodze musieliśmy spełnić wiele wymogów. Klub Stal Rzeszów i firma Marma Polskie Folie zostali akcjonariuszami, aby wspólnie zadbać o interesy nowo powstałej spółki Speedway Stal Rzeszów S.A. W przyszłości, niezależnie od zmieniających się sponsorów, klub Stal Rzeszów miał być gwarantem historycznej ciągłości Stali.
W 2009 roku do sponsora tytularnego dołączyła firma Hadykówka i w latach 2009 - 2010 drużyna występowała pod nazwą Marma Hadykówka, a w 2011 udało się pozyskać potężnego sponsora PGE. Oczywiście, oprócz sponsorów tytularnych drużynę wspomagali długoletni przyjaciele rzeszowskiego speedwaya. Od momentu powstania spółka akcyjna Speedway Stal Rzeszów funkcjonowała równolegle z sekcją żużlową Stali Rzeszów, ściśle ze sobą współpracując. Spółka wspierała organizacyjnie i finansowo sekcję.
Zobacz także: Są papiery na Łagutę! Ucieczka z ROW-u będzie go drogo kosztować?
W pewnym momencie postanowiliśmy się wycofać. Nasze odejście zapowiedzieliśmy rok wcześniej. W związku z tym przygotowywałam spółkę do jej dalszego funkcjonowania. Zrezygnowałam z funkcji prezesa, zostawiłam solidnego sponsora, który gwarantował budżet na pierwszą ligę. Przypomnę, że jedenaście lat wcześniej przejmowaliśmy zadłużoną pierwszoligową drużynę, a zostawialiśmy ekstraligową w doskonałej kondycji finansowej, bez jakiegokolwiek zadłużenia! Obarczanie mojej osoby tym, co działo się później, jest nietaktowne i świadczy o braku elementarnej wiedzy na temat działalności spółki.
W komentarzach cały czas funkcjonują różne mity dotyczące mojej działalności. Jeden z nich to rzekome przepłacanie zawodników. Zapewniam, że umowy były dobrze negocjowane. Od wielu innych klubów różniliśmy się tylko tym, że zawsze ich dotrzymywaliśmy. Rzetelność była naszym znakiem rozpoznawczym. Porównania do tego, co działo się w Rzeszowie w zeszłym roku, są nie na miejscu. Ja utrzymywałam drużynę ekstraligową, złożoną z czołowych zawodników na świecie i robiłam to z powodzeniem.
Zobacz także: ROW o odejściu Łaguty: Nie miał prawa tego zrobić
Kiedy odchodziłam, nie chciałam przekazać akcji przypadkowej osobie. Obawy, jak się później okazało, były słuszne. Z niezrozumiałych względów pan Ireneusz Nawrocki otrzymał w prezencie 100 proc. akcji spółki Speedway Stal Rzeszów o nominale 500 tys zł. Tłumaczenia, że nie znał kondycji finansowej są mało przekonujące, bo czas, który upłynął od jego zainteresowania do przejęcia klubu, był wystarczający. Mógł przeprowadzić audyt. To nic skomplikowanego. Poradziłby sobie z tym nawet początkujący biznesmen.
Z moich informacji wynika, że oprócz pożyczonych 500 tys. złotych, pan Nawrocki nie przekazał klubowi już nic więcej. Pomijam w tym miejscu wpływy od sponsorów i ze sprzedaży biletów. Może na tym po prostu miał polegać plan zarobienia na żużlu, o którym tak często słyszeliśmy z jego ust?
Marta Półtorak
ZOBACZ WIDEO Kołodziej i Dudek mówią o gigantycznych kosztach zawodników