Motor powinien był wziąć Hancocka, nie Łagutę. - A mamy pewność, że tak się nie stanie? - pyta Kryjom

WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski / Na zdjęciu: Max Fricke w rozmowie z Grigorijem Łagutą.
WP SportoweFakty / Wojciech Tarchalski / Na zdjęciu: Max Fricke w rozmowie z Grigorijem Łagutą.

Motor wzmocnił się, kontraktując Grigorija Łagutę, choć warto się zastanowić, czy nie zrobiłby lepiej, biorąc Grega Hancocka. Rosjanin z powodu dopingowej karencji pojedzie dopiero od 6. kolejki, Hancock mógłby startować od początku sezonu.

Pozyskanie Grigorija Łaguty jest niewątpliwie ruchem wzmacniającym Speed Car Motor Lublin. Jest jednak mały problem. Rosjanin opuści pięć pierwszych kolejek, bo dopiero w maju będzie mógł podpisać kontrakt. Wcześniej się nie da, bo Łaguta wciąż jest zawieszony za doping. Kara wygaśnie w marcu, ale strony będą musiały poczekać z podpisem do majowego okna transferowego. Czy w tej sytuacji Motor nie powinien był jednak pozyskać Grega Hancocka? Ten byłby dostępny od zaraz.

- Nie wiem, czy można mówić o błędzie Motoru. A mamy pewność, że Hancock ostatecznie też nie trafi do Lublina? - pyta Sławomir Kryjom, ekspert nSport+. - Inna sprawa, że jak znam dyrektora klubu Jakuba Kępę, to ciężko będzie o ten kontrakt. Marek Kępa, tata działacza, namawiał syna na transfer Grega, ale on nie ma aż takiego wpływu na Jakuba. Poza wszystkim myślę sobie, że ten ostatni załatwił szybko Łagutę, żeby już nikt nie męczył go o Hancocka.

Czytaj także: Ekstraliga kusi. Grigorij Łaguta z gwiazdorskim kontraktem

- Jakby nie patrzeć Motor będzie jednak mocniejszy. Liczę, że brak Łaguty w pierwszych kolejkach zrekompensuje atut własnego toru. Zawodnicy z Ekstraligi go nie znają, to będzie działało na korzyść beniaminka. Inna sprawa, że jeszcze jeden solidny zawodnik na dziesięć punktów uczyniłby Motor jeszcze mocniejszym. I tu wracamy do Hancocka, który w obecnej sytuacji raczej poczeka do pierwszej kolejki. To wytrawny gracz - stwierdza Kryjom.

A jak nasz ekspert ocenia kulisy kontraktu Łaguty. Wiele mówi się o tym, że prezes ROW-u Rybnik tak mocno bronił zawodnika po dopingowej wpadce, że ten, w dowód wdzięczności, powinien zostać w Rybniku. Zresztą jeszcze kilka miesięcy temu żużlowiec wspominał, że tak się stanie. - To, że Mrozek zrobił wiele dla Łaguty, nie podlega dyskusji - ocenia Kryjom. - Raz jeszcze okazało się jednak, że w żużlu nie da się niczego dogadać na gębę. Poza wszystkim zawodowym sportem rządzą pieniądze. To jest biznes, gdzie wybiera się lepszą ofertę.

- Szczerze powiedziawszy, to czułem, że z Łagutą w Rybniku jest coś nie tak, gdy klub podpisał kontrakt z Linusem Sundstroemem. Dla mnie był to jasny sygnał, że tu się może zdarzyć wszystko. Oczywiście prezes Mrozek ma teraz prawo czuć się oszukany. Z drugiej strony, mimo ewidentnej straty ROW jest dla mnie nadal kandydatem numer jeden do awansu, a Motor dzięki Łagucie nie jest już takim oczywistym kandydatem do spadku z Ekstraligi - kończy Kryjom.

ZOBACZ WIDEO Ciekawe słowa Dudka o Pedersenie. Jeździli razem w parze i wygrywali 5:1

Źródło artykułu: