Przypomnijmy, że Rory Schlein był przez cztery sezony zawodnikiem łódzkiego klubu. Ostatni raz miał bronić jego barw sezonie 2017, ale wtedy nie wyjechał nawet na tor. Został zaproszony na spotkanie z Polonią Bydgoszcz, ale odmówił startu. Tłumaczył, że otrzymał od lekarza zakaz podróżowania samolotem. Łodzianie nałożyli wtedy na niego karę, bo nie dawali wiary tym tłumaczeniom.
Później okazało się, że mieli rację. Po Schleina zgłosił się ROW Rybnik. Orzeł wydał zgodę na wypożyczenie, a Australijczyk bez problemu dotarł do Polski. Kary w wysokości 50 tysięcy złotych prezes Witold Skrzydlewski zawodnikowi jednak nie podarował i dlatego ten w sezonie 2018 nie mógł zostać potwierdzony do startów w Stali Rzeszów.
Wydawało się, że to nie tylko koniec Schleina w Orle, ale także w polskiej lidze. Przed sezonem 2019 łodzianie dość niespodziewanie poinformowali jednak, że doszli z zawodnikiem do porozumienia w sprawie kontraktu. - On uważa, że nigdy stąd nie odszedł. Cały czas czuł się zawodnikiem Orła Łódź - mówi nam Witold Skrzydlewski.
ZOBACZ WIDEO Majewski: Tomek Gollob budzi się do życia
Prezes łódzkiego klubu podkreśla, że przy kontraktowaniu Schleina nie kierował się emocjami. - Taki zawodnik był nam po prostu potrzebny. Niektórzy mówią o tym, co było, a moim zdaniem w interesach nie można na to w ogóle patrzeć. Najważniejsze jest to, czego potrzebujemy. Rory Schlein był w zeszłym roku z jednym z najlepszych zawodników ligi brytyjskiej. Ktoś taki bardzo nam się przyda - podsumowuje szef i główny sponsor Orła.
Łodzianie zbudowali na sezon 2019 szeroką kadrę. W klubie wierzą, że rywalizacja o miejsce w składzie wyjdzie wszystkim na dobre. Prezes Witold Skrzydlewski przypomina, że Orzeł swoje największe sukcesy odnosił, kiedy trenerzy mieli duże pole manewru przy ustalaniu składu.