- Miałem też oferty z Fogo Unii i Stali Gorzów - mówił nam Grigorij Łaguta, kiedy rozmawialiśmy z nim o kulisach kontraktu ze Speed Car Motorem Lublin. - Łaguta nie rozumie, co się do niego mówi - ripostuje Piotr Rusiecki, prezes Fogo Unii Leszno. - W lipcu 2018 roku zapytałem go tylko, jakie ma plany na sezon 2019, a on od razu, że oferta była - mówi działacz.
Warto wyjaśnić, że mistrz Polski jeszcze w lipcu sondował rynek, bo w ostatnich dniach miesiąca Janusz Kołodziej awansował do Grand Prix. W klubie obawiano się, że to może się wiązać ze znaczącym podniesieniem finansowych żądań przez zawodnika. Nic takiego jednak się nie stało. Kołodziej poprosił o podwyżkę, ale nie była ona na tyle znacząca, by burzyła klubowe finanse.
Czytaj także: Prezes Falubazu: Dowhan chce zachować władzę, ale nie chce dać pieniędzy
Swoją drogą Łaguta nawet w przypadku finansowego wariactwa Kołodzieja nie byłby pewniakiem do angażu w Fogo Unii. W klubie dbają o dobrą atmosferę w parku maszyn, a nie od dziś wiadomo, że nie ma wielkiej chemii między Łagutą i Emilem Sajfutdinowem, jednym z liderów leszczyńskiej drużyny. Emil lubi się z Artiomem Łagutą, bratem Grigorija, ale z tym ostatnim nie ma już takich dobrych relacji. Oczywiście na siłę można zbratać wszystkich, ale z Grigorijem Łagutą w składzie mogły wyjść jakieś kwasy.
A już poza wszystkim, to chyba faktycznie oferty Unii dla Łaguty, w takim sensie, że padły konkretne kwoty, nie było. Prezes Rusiecki na prawdziwość swoich słów przytacza nam przykład, że przecież zaraz po ostatnim meczu ogłosił, iż mistrz pojedzie w sezonie 2019 w tym samym składzie. Ta zapowiedź była poprzedzona mnóstwem rozmów z zawodnikami. Takich rzeczy nie załatwia się w jednym dniu, lecz co najmniej przez kilka tygodni. W Lesznie już w okresie wakacyjnym krótko po wspomnianym dialogu Rusiecki - Łaguta, mieli wiedzieć, na czym stoją.
ZOBACZ WIDEO Kołodziej i Dudek mówią o gigantycznych kosztach zawodników