Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora prowadzącego dział żużel na WP SportoweFakty.
***
Mam dużo sympatii dla Roberta Dowhana za to, co w przeszłości zrobił z Falubazem Zielona Góra, ale w ostatnim czasie senator RP, akcjonariusz spółki i były prezes klubu, poruszał się po żużlowym salonach z gracją słonia w składzie porcelany. Seria błędów rozpoczęła się od podpisu pod listem potępiającym Zdzisława Tymczyszyna. Dowhan, zamiast się postawić, poświęcił kolegę, pokazując, że nie jest twardym zawodnikiem.
Jeśli uznamy, że to, co działo się od kilku tygodni w Falubazie, było personalną rozgrywką, to stwierdzam, że prezes Adam Goliński udzielonym nam we wtorek wywiadem praktycznie pozamiatał Dowhana. Ten mając z tyłu głowy jesienne wybory do senatu, miał dwa wyjścia - wyciągnąć asa z rękawa bądź też skapitulować. Zrobił to drugie, bo jednak uchwała akcjonariuszy o zgodzie na dokapitalizowanie spółki przez miasto (w istocie ratusz wchodzi do spółki i dostaje pakiet 24,7 procent) jest porażką Dowhana. Wcześniej się przed tym bronił, mówiąc: nie rozcieńczajcie moich udziałów.
Czytaj także: Krzystyniak: Pozwólcie wejść miastu do spółki
Teraz udziały Dowhana zostały nie tylko rozcieńczone, ale i został on zepchnięty do narożnika. Wszystko, dlatego że Tymczyszyn sprzedał swoje udziały Stanisławowi Bieńkowskiemu. Ten ostatni kupił 4750 akcji (cały pakiet) Tymczyszna za 800 tysięcy złotych. W tej sytuacji Bieńkowski ma prawie 50 procent akcji (zachował swoje 4750) i jeśli założymy, że miasto będzie trzymało jego stronę (a tak będzie), to można stwierdzić, że Dowhan właśnie został ograny niczym chłopiec w krótkich spodenkach. Tego się obawiał, a to się niestety dla niego stało.
Inna sprawa, że sytuacja w zielonogórskim klubie już od jakiegoś czasu wskazywała na to, że Dowhan jest słaby. On akcjonariusz, został ustawiony pod ścianą przez prezesa i nic nie mógł z tym zrobić. A jeszcze wczoraj miał do spółki z Tymczyszynem większość, więc teoretycznie mógł zwołać walne i położyć na stole wniosek o odwołanie prezesa. Nie mógł jednak zdecydować się na taki ruch, bo nie stoją za nim obecnie argumenty finansowe.
Nie wiem, czy cała ta konstrukcja z miastem miała drugie dno? Być może coś w tym było. Z drugiej strony wejście miasta w spółkę jest dla klubu dobre. Stabilizuje jego sytuację. Poza wszystkim rozumiem Bieńkowskiego (prezes Goliński działał przecież za jego wiedzą i aprobatą), że skoro wykłada pieniądze i jest lokomotywą klubu, to chce mieć pełnię władzy i nie toleruje wyskoków Dowhana, który obecnie nie zamierza wykładać ani złotówki.
[color=black]ZOBACZ WIDEO Kołodziej i Dudek mówią o gigantycznych kosztach zawodników
[/color]
Kiedy we wrześniu ubiegłego roku pisałem, że Dowhan traci wpływy w Falubazie, były śmiechy a frakcja senatora w klubie przekonywała mnie, że to nie jest tak, jak sobie myślę. Pan Robert też sobie trochę ze mnie żartował. Teraz jednak oglądamy upadek wieloletniego prezesa na własne oczy. A wystarczyło, żeby kilka dni temu delikatnie się ugiął. Wtedy, do spółki z Tymczysznem miałby 49,5 procent. Mógłby też liczyć na 1 procent opanowanego przez niego stowarzyszenia. Teraz zostało mu 24,7 i już nie ma sojusznika. Upór go zgubił.
Upór, bo jeszcze nie tak dawno od jednego z działaczy, usłyszałem, że Dowhan nie pójdzie na ustępstwa, bo traktuje klub jak swoje dziecko. Brzmi romantycznie, choć od razu powiem, że mnie to i tak nie przekonało. Takich mężczyzna jak Dowhan kręci władza i to o nią tutaj od początku chodziło. Być może senator wymyślił sobie, że jeśli przepadnie w jesiennych wyborach, to Falubaz będzie dla niego czymś w rodzaju miękkiej poduszki. Problem w tym, że ktoś mu tę miękką poduszkę zabrał.
Cóż, teraz senator może już spokojnie podróżować po Stanach i szykować się na ponowny podbój polskiego parlamentu. Teraz to dla niego będzie taki bój o być albo nie być (może kibice do tego czasu zapomną, że blokował lepsze jutro ich ukochanego klubu), bo w Falubazie został bardzo mocno zmarginalizowany. Taki prezes Goliński to już w ogóle nie musi się liczyć z jego zdaniem. Teraz z czystym sumieniem będzie mógł on wszystko załatwiać wyłącznie z Bieńkowskim.
Ostaf trochę się czepił różowego w ostatnim czasie.. Czemu???