Za i przeciw Hynka. Brak walki o skład nic nie zmienia. Presja na Lamparcie i Miesiącu nie będzie mniejsza

WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Na zdjęciu: bracia Lampartowie cieszą się z podwójnej wygranej. Z lewej Dawid, z prawej Wiktor
WP SportoweFakty / Grzegorz Jarosz / Na zdjęciu: bracia Lampartowie cieszą się z podwójnej wygranej. Z lewej Dawid, z prawej Wiktor

Kontuzja Grzegorza Zengoty sprawia, że dwaj pozostali krajowi zawodnicy Speed Car Motoru Lublin - Dawid Lampart i Paweł Miesiąc - nie muszą się martwić o miejsce w składzie.

[tag=6431]

Marta Półtorak[/tag] pisała niedawno na naszych łamach w swoim felietonie, że po kontuzji Grzegorza Zengoty Speed Car Motor Lublin znalazł się w gorszym położeniu niż przed zakontraktowaniem Grigorija Łaguty. Głównie chodziło o to, że absencja Zengoty powoduje praktycznie brak pola manewru przy wstawianiu Polaków do składu. Zarówno Dawid Lampart jak i Paweł Miesiąc mają pewne miejsce pod numerami dla polskich seniorów. Nie będą walczyć o skład, żaden nie musi drżeć o to, czy wyjdzie chociaż do prezentacji.

Dla samych żużlowców, żyć nie umierać. Z ich perspektywy - bajka. Kości na treningach nie będą trzeszczeć. Każdy w spokoju będzie mógł sprawdzić motocykle, silniki, co tylko zechce, bez napinania się pod taśmą, że musi wygryźć kumpla i usadzić go w weekend na trybunach. Tylko, że to właśnie Zengota był ściągany jako krajowy lider, a powyższy duet miał między sobą rozwiązać sprawę drugiego Polaka - seniora w meczowym zestawieniu.

Tym bardziej muszą się teraz w Lublinie cieszyć, że udało im się namówić do pozostania w barwach beniaminka Roberta Lamberta. A zadanie w pewnym momencie wydawało się karkołomne. Anglik idealnie pasujący do łatania dziur z numeru osiem nie był przekonany, czy jest gotowy na tak poważne wyzwanie, zwłaszcza, gdy naoglądał się kolegów spędzających całe zawody w parku maszyn, bez szansy jazdy. Numer niewdzięczny, ale w Motorze raczej perspektywa na pięć startów. A przecież na swoje szanse liczy Wiktor Lampart. Na zgrupowaniu reprezentacji Polski w Zakopanem bez ogródek stwierdził, że widzi się w większej liczbie wyścigów niż tylko trzy regulaminowe. Podkreślił, że mówi już o zbliżających się rozgrywkach.

ZOBACZ WIDEO Kacper Woryna: Zapełnić trybuny i będzie jeszcze lepsze show

A to zwiastuje, że Miesiąc lub Lampart i tak ciągle będą pod prądem, a niewykluczone, że nawet obaj. Na tę chwilę trudno wyobrazić sobie, aby gwiazdy drużyny Andreas Jonsson i Mikkel Michelsen miały pójść w odstawkę. Na pocieszenie, słowa klasyka - tor wszystko zweryfikuje.

Czytaj także: Marta Półtorak: Motor jest w gorszej sytuacji niż przed transferem Łaguty

Zmierzam do tego, że od lat panuje przeświadczenie, iż Miesiąc i Lampart nie są materiałami zawodniczymi na PGE Ekstraligę. Praktycznie przez całą swoją karierę głęboko zakorzenieni w niższych klasach rozgrywkowych nie widnieli na radarach najlepszej ligi świata. Nie okazywali się tam również jakimiś wiodącymi postaciami. Raczej solidni, ligowi rzemieślnicy bez spektakularnego błysku. Średnie na koniec sezonu mówią wiele. Pogranicze drugiej i trzeciej dziesiątki.

Nikomu nie odbieramy marzeń, bo przykład Jakuba Jamroga unaocznił nam, że nie warto nikogo skreślać przed wyjazdem na tor. Z tym, że Kuba plasował się w okolicach dziesiątki Nice 1. LŻ. To oznacza, że Lampart z Miesiącem musieliby wykonać olbrzymi skok jakościowy w 2019 roku. W razie eksplozji formy, Szczakiel za odkrycie sezonu murowany.

Uraz Zengoty otwiera przed nimi być może życiową i jedyną okazję do zaistnienia na obiektach najlepszej ligi świata. Niby presja powinna być mniejsza, ale to tylko pozory. Wszystkie oczy będą zwrócone właśnie na duet wychowanków Stali Rzeszów. Kibice narzekali na dziennikarzy, że przez cały okres transferowy uderzają w Motor. Nie mam wątpliwości, że wraz z początkiem kwietnia i pierwszą kolejką role się nieco odwrócą. Miesiąc z Lampartem odczują na swoich plecach oddech fanów Motoru. Nie od dziś wiadomo, że łaska kibica na pstrym koniu jeździ.

Gdybym był kibicem Motoru i znalazł złotą rybkę, miałbym jedno życzenie. Prosiłbym żeby z Lamparta i Miesiąca stworzyła jednego zawodnika. Pierwszy jest niezłym "startowcem", ale często gubi się na trasie, wywraca lub traci wywalczone po wyjściu spod taśmy pozycje. Drugi z kolei nie imponuje refleksem, ale na dystansie potrafi wyczyniać cuda. Dla takich zawodników przychodzi się na trybuny. Sęk w tym, że różnica między pierwszym a drugim poziomem w Polsce jest olbrzymia. To, co udawało się w Nice 1. LŻ. niekoniecznie zda egzamin w PGE Ekstralidze. Przy tak wyżyłowanym sprzęcie i zderzeniu z czołówką światową można mieć wątpliwości.

Czytaj także: Kontuzja Zengoty zniweczyła wszystko. W Motorze wkradł się niepokój 

Źródło artykułu: