Za Fogo Unią Leszno intensywny tydzień. Żużlowcy aktualnych DMP w ciągu zaledwie pięciu dni odjechali aż cztery imprezy. Trzy treningi punktowane zwieńczył niedzielny Memoriał im. Alfreda Smoczyka. Janusz Kołodziej wykorzystał wszystkie powyższe zawody do generalnego sprawdzenia sprzętu.W każdych z nich, używał praktycznie innych silników, pochodzących z różnych źródeł.
- Dużo się działo, ale wyjechaliśmy dopiero dopiero z częścią klamotów. Wkładaliśmy do ramy wiele siników, których tak naprawdę nie znamy. Codziennie inny tuner. Z każdym kolejnym dniem i spokojniejszym treningiem, drogą selekcji i eliminacji wybierzemy najlepsze jednostki. Na razie jest na to za wcześnie - zaznacza wychowanek Unii Tarnów.
Czytaj także: Ściągawka dla menedżerów. Ci zawodnicy nie powinni być doparowymi
Co ciekawe, w żadnym z meczów i turnieju nie zdecydowano się na odkurzenie po zimie sprzętu od tunera nr 1 - Jana Anderssona. A mimo to z wyłączeniem środy i pierwszego test meczu ze Stelmetem Falubazem Zielona Góra u siebie, motocykle sprawowały się całkiem nieźle. Być może wynikało to m.in. z faktu, że wówczas Kołodziej postanowił po raz pierwszy w warunkach bojowych wypróbować nowych i ulepszonych jednostek Marcela Gerharda.
ZOBACZ WIDEO "Podsumowanie tygodnia". Skrajne oceny występów Piotra Zielińskiego. "Wymagamy od niego więcej"
- Badaliśmy różne "szafy", ale Szweda jeszcze nie wyciągaliśmy. Tym bardziej jesteśmy pozytywnie zaskoczeni wynikami. Naprawdę napawają optymizmem. Anderssona trzymam pod kloszem z prostego powodu. Wiem na co te silniki stać, nie muszę nawet za bardzo ich sprawdzać. Przyjdzie na nie pora, ale poczekamy jeszcze chwilę, aż unormują się warunki atmosferyczne i torowe - mówi.
Nie ma tajemnicy, że obok silników Anderssona leżą jeszcze m.in. GM-y od Petera Johnsa, Flemminga Graversena, czy Joachima Kugelmanna. Z usług Niemca bardzo zadowolony jest np. Patryk Dudek, który w obliczu wycofania się Anderssona podobnie jak Kołodziej musi szukać nowych alternatyw. - Kugelmanna wzięliśmy tylko do Ostrowa, ale zdały egzamin. Podkreślę, nie jest źle, ale nie zachłystujemy się, bo w naszym odczuciu za wcześnie na ferowanie wyroków. Są pewne przemyślenia, ale to nawet dobrze. Nie uśpi nas ten stan. Jest co udoskonalać, nie spoczniemy na laurach - dodaje.
Kacper Woryna chwalił się ostatnio na naszych łamach, że odchodzący w maju na emeryturę Andersson przygotuje dla niego ostatni nowy silnik. Później możliwe będą już tylko serwisy. - Po tym jak dowiedzieliśmy się, że Janek zamyka warsztat, dał nam do zrozumienia, że akurat my nie mamy takiej opcji - wyjaśnia z kolei Kołodziej.
Jednym z elementów, który w tym momencie najmocniej szwankuje u Kołodzieja są szybkie wyjścia spod taśmy. Widać to gołym okiem. Ale Kołodziej ma tego świadomość. W połowie poprzedniego sezonu znalazł się w podobnym położeniu. Z kłopotem uporano się praktycznie w przededniu Grand Prix Challenge w niemieckim Landhsut. Wtedy wadliwe okazały się sprzęgła. Usterkę wyeliminowano, a Janusz wygrał te zawody w pięknym stylu i wjechał do cyklu, który zainaugurowany zostanie 18 maja rundą Grand Prix Polski w Warszawie.
- Tak jak mówiłem, mnóstwo roboty przed nami. Praktycznie nie wychodzimy z warsztatu, dłubiemy, nanosimy poprawki, weryfikujemy sprawy na bieżąco. Mamy na uwadze gorsze starty, ponieważ to wręcz kluczowa sprawa w tym sporcie. Jeśli on jest dobry, wszystko staje się łatwiejsze - kończy.
Czytaj także: Oto najbardziej doświadczeni żużlowcy PGE Ekstraligi