Wszystkie papierowe rozważania wezmą w końcu łeb. Przemówi tor, albo raczej jak powtarzał klasyk zweryfikuje. Koniec z mydleniem oczu i zasłanianiem się testami sprzętu. Takich regułek słuchaliśmy przez ostatnie dwa tygodnie niemal bez przerwy. Czas powiedzieć sprawdzam.
Gdyby formę mierzyć liczbą przejechanych test meczów Arged Malesa TŻ Ostrovia byłaby na obecną chwilę murowanym kandydatem do zajęcia jednej z czołowych lokat w Nice 1.LŻ. Zespół prowadzony przez Mariusza Staszewskiego ścierał się głównie z ekstraligowcami i pozostawiał po sobie korzystne wrażenie.
Drużna stworzona z głową, oparta o dwóch rutyniarzy Grzegorza Walaska i Tomasza Gapińskiego może okazać się czarnym koniem początku rozgrywek. Zwłaszcza, że wszyscy póki co wyglądają naprawdę solidnie. Na strzał w dziesiątkę jawi się zakontraktowanie Aleksandra Łoktajewa. Jeśli do poziomu reszty dostosuje się Renat Gafurow lub Sam Masters szefowi klubu Radosławowi Strzelczykowi przyjdzie wypłacać wysokie punktówki. W beczce miodu znajdujemy łyżkę dziegciu. Na największą piętę achillesową wyrasta formacja młodzieżowa.
Czytaj także: Marian Maślanka: Gwiazdy odpłynęły z pierwszej ligi, ale kibice nie odczują różnicy
ZOBACZ WIDEO Cztery okrążenia z Tomaszem Bajerskim
A to tylko podrażnia nam apetyty na sobotnie starcie Orła z ostrowianami. Łodzianie później zaczęli zapoznawać się ze swoją nawierzchnią. Kilka miesięcy temu patrząc na same składy łatwo byłoby wskazać zdecydowanego faworyta. Teraz takiej pewności już nie ma. Wiemy, że dużym gazie jest Tobiasz Musielak. Z motocyklami próbuje dojść do ładu Rafał Okoniewski. Andersen to solidna firma. Największe zagadki stanowią doparowi i reszta obcokrajowców.
Rzetelnie wyglądają Car Gwarant Start Gniezno i Zdunek Wybrzeże Gdańsk. Co prawda w rewelacji poprzedniego sezonu martwią się dyspozycją Juricy Pavlica, ale na nowo narodził się Mirosław Jabłoński. Andriej Kudriaszow też wszedł na krzywą zwyżkową i wygląda na to, że skazywany przed sezonem na pożarcie (podobnie jak rok temu) klub z pierwszej stolicy Polski, trafiając z transferami znów zagra ekspertom na nosie.
Świetnie radzą sobie "spadochroniarze" z PGE Ekstraligi. Nad morze wracają synowie marnotrawni - Krystian Pieszczek i Kacper Gomólski. Od dawna śmiano się, że powinno się dla nich stworzyć osobna ligę. Coś pomiędzy PGE Ekstraligą a Nice 1 LŻ. Na jedną są za słabi na drugą za mocni.
Gdy przyłoży się ucho tu i tam słychać pomruki, że Pieszczek będzie jednym z najlepszych pozytywnych "strzałów" w całej lidze. Na własnych śmieciach, do których wraca po kilku latach tułaczki mało kto będzie w stanie go pokonać. Na razie błyszczy.
Ogarnąć się musi Karol Żupiński. Fatalne wyniki w sparingach nie napawają optymizmem. Za swoimi plecami przywozili go żużlowcy, o których nawet nie pomyślelibyśmy, że będą w stanie tego dokonać. A przecież to on miał być lekiem na dziury w zestawieniu seniorskim.
W Rybniku skompletowali szeroką kadrę i poniekąd oszukali przeznaczenie. Piotr Żyto przy komponowaniu meczowej siódemki nie może brać pod uwagę już trzech zawodników. O zuchwałej ucieczce do Lublina Grigorija Łaguty napisano już stosy książek. Wciąż nie wyleczył się Daniel Bewley, a jakby tego było mało podczas sobotniego test meczu w Toruniu urazu nabawił się, zakontraktowany miejsce Rosjanina Nick Morris. Australijczyk ma unieruchomioną rękę, trudno wyrokować ile potrwa jego rozbrat z motocyklem.
Czytaj także: Trener żużlowej reprezentacji Polski pojedzie kosmicznym rowerem
Reszta spisuje się przyzwoicie. Ewentualnie lekko pod kreską jest lider Kacper Woryna. Rybniczanin notuje wahania i jeździ bez iskry. Ale jak przyjdzie do ligi, bo ROW dołączy do reszty dopiero za tydzień, po odbyciu pauzy, pewnie wskoczy na wysokie obroty. O niego fani nie powinni się martwić.
Na samym dnie usytuowalibyśmy Unię Tarnów i Lokomotiv Daugavpils. Ciemno tam jak w lesie. Zespoły są pod formą, a złośliwi powiedzą, że w niedzielne popołudnie czeka nas spotkanie na szczycie dołów. Aż szkoda, że państwo tego nie zobaczą.
Spadkowicz z najlepszej ligi świata posiada w tym momencie dwóch i pół zawodnika - Petera Ljunga, Artura Mroczkę i wsparcie w młodzieżowcu. Przegrany w marnym stylu mecz kontrolny z Wilkami Krosno był jedną z największych niespodzianek okresu przygotowawczego. I nie zmieni tego nawet towarzyski charakter potyczki. Takich przeciwników, startujących klasę niżej, dodatkowo w niepełnym składzie trzeba sprowadzać do parteru.
Daniel Kaczmarek i Artur Czaja są przerażająco wolni. Nikt tego otwarcie nie powie, ale ze Zbylitowskiej nie zawiewa optymizmem. Tydzień to wcale nie tak wiele, aby zamienić osiołki na stalowe, szybkie rumaki. Trzeba po prostu zakasać rękawy i wziąć się do roboty zanim będzie za późno. A przecież w papierowych rozważaniach Tarnów nie schodził z kartki poniżej fazy play off.
Unia ma furę szczęścia, że w pierwszej kolejce dostała Lokomotiv. Chyba w tym momencie najsłabszego rywala na jakiego szło trafić. Łotysze dopiero kilka dni temu ujawnili po raz pierwszy swoją siłę. Wnioski są chyba nawet gorsze niż w Tarnowie. Nikołaj Kokin ma równie poszatkowany skład co Tomasz Proszowski. Pewne zwycięstwo pozwoli gospodarzom złapać oddech i da nutkę optymizmu na kolejny tydzień.
1.Start Gniezno
2.ROW Rybnik
3.Ostrovia Ostrów
4.Wybrzeże Gdańsk
5.Orzeł Łódź
6.Unia Tarnów
7.Lokomotiv Daugavpils