Początkowo wychowanek tarnowskiej Unii spisywał się fenomenalnie. Pod koniec zawodów nieco się jednak pogubił, czego najlepszym dowodem są dwa zera na jego koncie. - Te dwa zera to nie jest wina silnika, tylko momentu startowego. Ostatnio było wszystko dobrze, a dzisiaj to nie do końca działało jak bym chciał. To był mój mankament - przyznał Janusz Kołodziej.
Czytaj także: PGE Ekstraliga. Kubera przeprasza Drabika. "Wiem, że przesadziłem"
Informacja o emeryturze Jana Anderssona przysporzyła zawodnikowi spory ból głowy. Żużlowiec Fogo Unii wciąż uznaje Szweda za głównego dostawcę jednostek napędowych. - Tuner numer jeden już jest, tylko wiadomo, że on w maju kończy swoją działalność. Będziemy starać się znaleźć jakieś rozwiązanie. Są też inne silniki odłożone - opowiedział w rozmowie z naszym portalem Kołodziej.
W minioną niedzielę w Lesznie żużlowcy ścigali się na dość twardej nawierzchni, co zaskoczyło wielu obserwatorów. - Tor jest równy dla wszystkich. Wrocławianie z każdym biegiem wyciągali wnioski, a my mogliśmy się pogubić - dodał uczestnik cyklu Grand Prix.
ZOBACZ WIDEO Przemysław Pawlicki nie będzie dzwonił do trenera i prosił o dziką kartę