Sobotni mecz PGG ROW Rybnik - Orzeł Łódź miał być hitem 2. kolejki Nice 1.LŻ. Transmisja w Eleven Sports, 10 tysięcy widzów na trybunach, mocne nazwiska w składach obu drużyn. Z hitu zrobił się jednak kit. Jury zawodów na 3 godziny przed planowanym rozpoczęciem odebrało tor i potwierdziło, że o 20:15 rozpocznie się ściganie. Ostatecznie pierwszy bieg odbył się o 21:15, ale chwilę później mecz został odwołany i trudno się dziwić tym, którzy mówią o skandalu.
Jeden z kibiców w liście do naszej redakcji napisał, że skoro jury powiedziało A, powinno też powiedzieć B, bo tor ewidentnie nadawał się do jazdy. Fani podzielają pogląd rybnickich żużlowców, którzy zaraz po odwołaniu mówili, że można było jechać, wystarczyło trzymać gaz.
Czytaj także: Batchelor o oddzieleniu mężczyzn od chłopców
"Nas kibiców zrobiono po raz kolejny w konia. O 20.00 było wiadomo, że woda już nie odparuje, bo nie ma słońca i temperatura spada. Kibic zrozumie, że zawodnicy nie pojadą, bo ich zdrowie jest najważniejsze. Skoro czekali dodatkowe pół godziny i jury powiedziało, że jedziemy, to jedziemy. Zlekceważono zarówno kibiców z Rybnika, jak i z Łodzi. Czuję, że władze żużlowe za nic mają nas kibiców. Wydają kupę pieniędzy na komisarzy, sędziów delegatów, którzy nie potrafią podjąć decyzji! Czyli nie mają j**" - czytamy w liście nadesłanym przez jednego z kibiców (imię i nazwisko do wiadomości redakcji).
ZOBACZ WIDEO Ciężka praca u Pawlickiego? "Dużo wymagam od siebie i od swoich mechaników"
Dalej chce iść kibic z fan-klubu w Nysie. - Wrzucę posta na Facebooka, będę zbierał ludzi do pozwu zbiorowego przeciwko jury - mówi. - Kiedy jury o 17.00 odebrało tor i powiedziało, że jedziemy, to wsiadłem z rodziną do auta i wzięliśmy kurs na Rybnik. Straciliśmy czas i pieniądze. Zrobiliśmy 300 kilometrów w dwie strony, poszło 30 litrów benzyny. Będę się domagał odszkodowania w wysokości 1000 złotych. Znam kibiców z Cieszyna, Libiąża, a nawet Niemiec, którzy ekstra przyjeżdżają do Rybnika na zawody. Jak się wszyscy zbierzemy, to może wyjdzie proces na kilkanaście tysięcy - dodaje (tu również imię i nazwisko do wiadomości redakcji).
W PZM bronią się, że jury podejmowało dobre decyzje, bo o 17.00 obie drużyny chciały jechać. Po kolejnych upadkach podjęto jednak decyzję o przerwaniu zawodów. W trosce o zdrowie żużlowców. W związku zdają sobie sprawę z oburzenia kibiców, ale pozwu się nie boją. Zasadniczo uważają, że takie podejście byłoby absurdalne, bo przecież po każdym odwołanym spotkaniu ludzie mogliby iść do sądu. - Tyle że między 17.00 a 21.15 nic się nie zmieniło, nie było ulewy - dowodzi kibic chcący zebrać ludzi do pozwu.
Czytaj także: Kuriozum w Rybniku. Mocne słowa Woryny
Tak swoją drogą, wychodzi na to, że mecz należało odwołać o 17.00. Z góry było wiadomo, że za chwilę temperatura spadnie i tor o 20.15, ani o 21.15 nie będzie wyglądał lepiej. Można też było w ciemno założyć, że jeśli komuś nie ułoży się to spotkanie na starcie, to będzie próbował doprowadzić do zakończenia zawodów. Cóż, okazało się, że Lech Kędziora, trener Orła, ma większy dar przekonywania niż rybniczanie. Tym samym Kędziora uratował swój zespół przed pogromem. Trudno jednak mieć do niego pretensje. Te należy kierować wyłącznie do jury.