PGE Ekstraliga. Były prezes Stali załamany Kasprzakiem i Kildemandem: Jestem w szoku, drżałem o wynik do samego końca

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Krzysztof Kasprzak
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Krzysztof Kasprzak

Takich emocji w Gorzowie nikt się nie spodziewał. Z wielkim trudem przyszło gospodarzom zwycięstwo nad ekipą Speed Car Motoru Lublin (49:41). Władysław Komarnicki znów załamywał ręce nad postawą Petera Kildemanda i Krzysztofa Kasprzaka.

[tag=860]

truly.work Stal[/tag] długo męczyła się ze Speed Car Motorem Lublin przechylając szalę zwycięstwa na swoją korzyść dopiero w drugiej połowie zawodów. W pewnym momencie przyjezdni posiadali już nawet sześć oczek przewagi. Ale wówczas sprawy w swoje ręce wziął pan kapitan Bartosz Zmarzlik.

- Oglądając ten mecz przeżywałem ogromne katusze. Nie mogłem sobie przypomnieć, kiedy ostatni raz na torze w Gorzowie w połowie spotkania na tablicy wyników widniał remis. Powiem szczerze, widząc to co wyprawiali żużlowcy Stali, drżałem o końcowy rezultat do samego końca - skomentował na gorącą były prezes Stali Gorzów Władysław Komarnicki.

Czytaj także: Oskar Ajtner-Gollob znalazł się na zakręcie

Po przegranej w Częstochowie, w drugim spotkaniu z rzędu wielki zawód sprawia duet Krzysztof Kasprzak - Peter Kildemand. Przed piątkową potyczką Komarnicki był przekonany o rehabilitacji przynajmniej tego pierwszego. - Jestem w szoku po tym co pokazali. Nie wierzyłem, że Krzyśkowi przydarzy się taka klapa u siebie. Nic z tego nie rozumiem i rozczarowanie jest ogromne. Przecież Kildemand dawał sygnały w sparingach, że Stal może mieć z niego pożytek - kręci głową.

ZOBACZ WIDEO Norbert Kościuch: Lubię trudne tereny i wyzwania. Bardzo chciałem PGE Ekstraligi

Większym powodem do zmartwień jest forma Kasprzaka. Poza jednym wybrykiem, gdy wespół z Rafałem Karczmarzem pokonał podwójnie parę z Lublina nie wyróżnił się niczym szczególnym. Był przerażająco wolny i w większości wyścigów przyjeżdżał daleko na końcu stawki. - Krzysiek jest za dużym zawodowcem żeby pozwolić sobie na trwanie w obecnym stanie. Prędzej czy później na pewno się pozbiera. Szczerze martwię się o kolegę z Danii. Siedzi sztywno na motocyklu, wgląda trochę tak jakby nie przepracował odpowiednio zimy - przedstawia swój punkt widzenia.

- Powtórzę się. Kildemand musi się otrząsnąć i wziąć się  w garść, inaczej obecny sezon będzie jego ostatnim w PGE Ekstralidze. Podejrzewam, że bez możliwości powrotu. Każdy widzi, co ten chłopak wyczynia. Żaden poważny klub go już nie weźmie - zaznacza.

- Ta dwójka odstawała od reszty, ale na całe szczęście trener Chomski miał świetnie dysponowanego Rafała Karczmarza. Młodzieżowiec Stali został bohaterem. Bez jego zdobyczy wynik byłby odwrotny - dodaje.

Czytaj także: PGE Ekstraliga: GKM - Włókniarz: Pawlicki szalał niczym Gollob

Źródło artykułu: