Cieślak ogłosił kadrę na SoN. Get Well w ogniu krytyki. Czemu Holder dostał więcej szans niż Kościuch? (magazyn)

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Marek Cieślak
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Marek Cieślak

W niedzielnym magazynie PGE Ekstraligi w stacji nsport+ dowiedzieliśmy m.in., kogo trener Marek Cieślak powoła do reprezentacji na majowy turniej eliminacyjny SoN. Padło też wiele słów krytyki pod adresem Get Well Toruń.

Gośćmi prowadzącego Marcina Majewskiego byli trener reprezentacji Polski i forBET Włókniarza Częstochowa Marek Cieślak, zawodnik MRGARDEN GKM-u Grudziądz Krzysztof Buczkowski, jak się sam mianował menedżer w stanie spoczynku Sławomir Kryjom, szef sędziów Leszek Demski  oraz Tomasz Gollob.

Majewski zaczął od dość zabawnego przytyku w stronę najlepszego polskiego żużlowca w historii, wypominając mu kiepskie typowanie wyników na naszym portalu. - Wprowadzę korektę i będzie lepiej - zapewnił go mistrz świata z 2010 roku. Postanowiliśmy stanąć w obronie pana Tomasza. Z przymrużeniem oka, bez żadnych uszczypliwości zaglądamy w tabelę Typera WP Sportowe Fakty, a tam szef żużla w nc+ za Gollobem. No panie Marcinie, naprawdę nie wypada.

Przedstawiony jako starszy sierżant Cieślak do 20.04 musi ogłosić wstępny skład reprezentacji na zawody Speedway of Nations. Majewskiemu udało się namówić "Narodowego" na podanie zestawienia tydzień wcześniej. Trener nie krył narzekań na zasady powoływania zawodników do tych zawodów.

ZOBACZ WIDEO Czy polscy żużlowcy są traktowani po macoszemu?

Czytaj także: Dziury w składzie Get Well. Frątczak robił co mógł, aby odrobić straty?

- Półfinał w maju, a finały w lipcu. To paranoja, że już teraz muszę podyktować nazwiska trzech seniorów i dwóch juniorów, których będą mógł użyć we wakacje. Przecież nie mam gwarancji, że zawodnicy w formie u progu sezonu, utrzymają ją w późniejszym okresie. Nie rozumiem tego - powtarzał. - Postawię pewnie na żużlowców z Grand Prix - wskazując w pierwszej kolejności na Bartosza Zmarzlika i Macieja Janowskiego, przebąkując jeszcze o Patryku Dudku i Januszu Kołodzieju. - Juniora wybiorę z duetu Smektała-Drabik - dodawał.

Trener w swoim stylu odniósł się ponadto do przegranej końcówki piątkowego spotkania częstochowian w Grudziądzu. - I cały misterny plan legł w gruzach. Żeby nie przytaczać dokładnej sentencji znanego polskiego filmu - żartował. Chodziło oczywiście o scenę z kultowej komedii "Kiler-ów dwó-ch", gdy "Siara" wraz z "Wąskim" witają lądującego na polskiej ziemi kubańskiego pisarza-eseistę Jose Arcadio Moralesa.

Przypomnijmy, że strategia zakładała mocne uderzenie przed biegami nominowanymi. Ostatecznej destrukcji miała dokonać para Matej Zagar - Fredrik Lindgren. Efekt? Odwrotny do zamierzonego. GKM podwójnym zwycięstwem praktycznie "zamknął mecz". Ponadto dowiedzieliśmy, że słoweński komandos w barwach Lwów wprost nienawidzi obiektu w Grudziądzu i nie umie na nim jeździć. Nie brakło pytań o aktualną, raczej słabą formę Pawła Przedpełskiego, ale głównie Adriana Miedzińskiego. - Apeluję o spokój. Rozkręcą się - odganiał złe myśli Cieślak.

Gollob nie szczędził pochwał osobom odpowiedzialnym za przygotowanie toru w Grudziądzu. Przypomniały mu się ostatnie sezony z GKM-em na piersi, gdy robił z przeciwnikami co chciał, nawet mimo przegranego startu. Z wypiekami na twarzy oglądał zwłaszcza biegi z udziałem bohatera potyczki - Przemysław Pawlicki. Widział w nich swoje lustrzane odbicie.

- Świetnie ściganie, otwartych mnóstwo ścieżek. Serce się radowało oglądając tak szarżującego Przemka. - GKM był moim ostatnim klubem, darzę go sporym sentymentem i nie chcę zdradzać recepty na ten tor. Powiem tylko tyle: jeśli masz zamiar wjechać w łuk byle jak, lepiej od razu zawinąć do parku maszyn - napomknął.

Następnie ze studia telewizyjnego przenieśliśmy się na zajęcia z crossfitu. Pod czujnym okiem instruktorki, formę fizyczną sprawdzali Krzysztof Buczkowski i dziennikarz stacji Sergiusz Ryczel. Panowie dostali nieźle kość, ale odnosiło się wrażenie, że w treningu Buczkowski czuje się jak ryba wodzie (chyba, że krótki materiał został tak sprytnie skręcony). Zawodnik popisywał się dużą znajomością tematu. O popularnym "Sergiu" nic nie powiemy, ponieważ z obrazka telewizyjnego wynikało, że więcej przegadał i przechodził za instruktorką.

W drugiej części programu doczekaliśmy tego, co tygrysy lubią najbardziej. Po ponad półgodzinie milczenia do akcji wkroczył wreszcie Leszek Demski. Żużlowy odpowiednik pana Sławka z Ligi+extra jak zwykle z wielką gracją tłumaczył nam zawiłości regulaminowe, wytykając podwładnym błędy. Na srebrnej tacy podano nam kto przewinił, kto popełnił błąd, komu należało się upomnienie, a który z rozjemców zasłużył tym razem na pochwałę. Szkoda, że nie dowiedzieliśmy się z kim twórca tłumika Poldem smsował po meczu w Gorzowie.

Z meczu truly.work Stali Gorzów i Speed Car Motoru Lublin najbardziej grzały wszystkich dwa zdarzenia. Najpierw starano się rozwikłać zagadkę tajemniczego dotknięcia taśmy przez Dawida Lamparta. Ale właśnie. Czy na pewno jego, czy jednak Rafała Karczmarza, którego arbiter Jerzy Najwer ocalił? Według obserwatorów, tym werdyktem w końcówce spotkania arbiter wypaczył wynik rywalizacji.

- Lampart stał dalej od taśmy, ale pierwszy puścił sprzęgło. To zmyliło sędziego. Na zwolnionych obrotach widać jak na dłoni, że kontakt z taśmą pierwszy ma jednak zawodnik w kasku czerwony - Rafał Karczmarz - tłumaczył Demski. Później dyskusja rozgorzała na dobre. Lampart w wywiadzie telewizyjny rzucił nawet żeby w podobnych przypadkach wykluczać obu zawodników lub przyznawać solidarnie po ostrzeżeniu. Kryjom z kolei na miejscu sędziego włączyłby od razu czerwone światło sugerując, że miał problem z maszyną startową, dopuszczając do drugiego podejścia całą czwórkę. Na tapetę wzięto jeszcze m.in. "czołganie" się. - Z tym staniem nieruchomo jest ogólny problem - dorzucił pięć groszy Cieślak, zwracając uwagę, że należałoby zrobić z nieposłusznymi zawodnikami większy porządek.

Z Lampartem związana jest druga poważna kontrowersja. W dziewiątym biegu upadł na tor przez nikogo nieatakowany. Nie zdążył jednak jeszcze dobrze się pozbierać, a Najwer już przerwał bieg. W tym momencie goście prowadzili podwójnie więc ta decyzja nie była im na rękę. Nerwowa reakcja sędziego Jerzego nie przypadła do gustu Demskiemu - Można było poczekać jeszcze z dwie-trzy sekundy. Z tym, że Lampart widział jak układa się bieg - komentował szef sędziów.

Dzięki materiałowi "od kuchni" zobaczyliśmy wielką nerwowość panującą piątkowego wieczora w boksie Krzysztofa Kasprzaka. Coś na zasadzie "bez kija nie podchodź". Ciężko się jednak dziwić. Były wicemistrz świata ma obecnie olbrzymie problemy. Zawalił gorzowianom już drugi mecz z rzędu. - Nie mam wątpliwości, że chodzi o sprzęt - diagnozował Cieślak.

Na koniec za mecz z Fogo Unią Leszno zmaglowany został Get Well Toruń i Jacek Frątczak. - Nie rozumiem, co widział w młodym Holderze menedżer drużyny. Czemu Australijczyk dostał aż pięć szans, a Norbert Kościuch tylko jedną. Przecież to była kompromitacja brata Chrisa. Mam takie odczucie, że te problemy w Toruniu ciągle się piętrzą i zamiast ubywać jest ich więcej i więcej. Otrzymaliśmy kolejny dowód na to, że w klubie jest ogromne ciśnienie i presja. Zawodnicy tego nie wytrzymują, poziom frustracji wzrasta - przedstawił swój punkt widzenia były menedżer Unibaksu Sławomir Kryjom. Siedzący za stołem eksperci jak jeden mąż podkreślali, że dysproporcja punktowa pomiędzy dwoma liderami, a kolejnymi zawodnikami jest ogromna. - Trudno będzie ją szybko zniwelować - mówili. - Tam coś nie gra na każdej płaszczyźnie - dopowiadali.

Czytaj także: Holder nie ma żalu do kolegi. Wszystko zostało wyjaśnione

Kamieni w ogródku torunian uzbierało się więcej. Oprócz personaliów zarzuty dotyczyły przygotowania nawierzchni do niedzielnej potyczki. - Motoarena jest uznawana za jeden z najlepszych torów do ścigania. A tak nudnych zawodów jak te niedzielne, ten obiekt nie widział od dawna - pieklił się Kryjom.

Będąc już w środku toruńskiego piekiełka nie ominięto tematu nietypowego defektu Jasona Doyle'a. Zawodnikowi w trakcie jednego z wyścigów zabrakło paliwa i znajdując się w ogniu walki był zmuszony zjechać na murawę. Pusty bak pozbawił go dużego kompletu punktów ponieważ poza jedną wpadką zanotował przy swoim nazwisku same trójki. - Nie chcę łączyć tych spraw, ale Doyle przed sezonem 2019 wymienił cały team, z którym zdobywał największe laury. Takie rzeczy teraz naprawdę rzadko się zdarzają. Pamiętam jak kilkanaście lat temu podczas Grand Prix podobna historia przytrafiła się Jasonowi Crumpowi. Mechanik wracał do domu taksówką - zarzucił anegdotę Cieślak.

Źródło artykułu: