Nie milkną echa sobotniego skandalu, do jakiego doszło podczas próby rozegrania finału Złotego Kasku w Pile. Zdania środowiska żużlowego są podzielone co do słuszności decyzji o odwołaniu zawodów. O komentarz w tej sprawie poprosiliśmy Piotra Pawlickiego, który miał być jednym z uczestników tego turnieju i był na feralnym torze.
- Nie rozumiem w ogóle spekulacji na temat tej decyzji. Tor był nieregulaminowy i niebezpieczny dla zawodników. Całe życie wychowywałem się przy kontuzjowanym tacie, który miał wypadek na torze w Gorzowie, bo słupek wystawał z bramy - przypomina reprezentant Polski sytuację swojego ojca, który nigdy nie wrócił do ścigania po tamtym wypadku.
- Wyszła z tego przykra sprawa, bo kibice się na stadionie zebrali i chciałbym ich za to przeprosić, ale to, że telewizja przyjechała, nie musi nas przecież obligować do ryzykowania swoim zdrowiem i życiem na torze o takim stanie. Zebraliśmy się razem z zawodnikami i poszliśmy zobaczyć, jak wyglądają te krawężniki. Każdy wyraził swoje zdanie, że to jest niedopuszczalne. Decyzja zapadła wspólnie, aby nie jechać. Nikt nam zdrowia nie odkupi - komentuje aktualny mistrz Polski.
ZOBACZ WIDEO Mistrz z kolejnym zwycięstwem. Zobacz skrót meczu Get Well Toruń - Fogo Unia Leszno
- W lidze przyjeżdżają komisarze torów i często mają jakieś uwagi, że tor jest w którymś miejscu ryśnięty, banda jest krzywa, albo że czwarte pole jest bardziej przyczepne od innych. Takich szczegółów potrafimy się czepiać, a tutaj każą nam jechać po krawężnikach? Skoro od nas wymaga się profesjonalizmu i dyscypliny, to wymagajmy tego również od organizatorów. Ten tor nie nadawał się do bezpiecznego ścigania - skwitował żużlowiec.
Czytaj także: Smektała liczy na dobry występ w Warszawie.
Wychowanek leszczynian odniósł się również do komentarzy, jakoby miał mieć żal do Marka Cieślaka i PZM o nieprzyznanie mu dzikiej karty na warszawską rundę Grand Prix. - To są bzdury totalnie wyssane z palca. W zasadzie nawet z nikim nie rozmawiałem na ten temat do dziś - mówi nam zawodnik.
- Do głowy by mi nie przyszło, żeby mieć do kogokolwiek jakieś żale o dziką kartę na warszawską rundę Grand Prix. Bartosz Smektała całkowicie sobie zasłużył na tę nominację. Jest aktualnym mistrzem świata juniorów, jest jednym z najlepszych młodzieżowców w polskiej lidze i cieszę się, że ta dzika karta została przyznana koledze z mojej drużyny - podkreśla Pawlicki.
- Nie chce, aby w mediach pojawiały się takie kłamliwe informacje, bo to jest ewidentne działanie na szkodę mojego wizerunku. Nie mam żadnych uwag do tej decyzji, a wręcz przeciwnie uważam, że dzika karta na Grand Prix trafiła w dobre ręce - zakończył Piotr Pawlicki.
Może przegapiłem informację.
Ktoś mówił o Bydgoszczy?
Zbliżają się eliminacje IME.