Za i przeciw Hynka. Zaczyna się patrzenie zawodnikom na ręce. Sparta pozamiatała Milika, ale mogła sobie na to pozwolić

WP SportoweFakty / Anna Kłopocka / Na zdjęciu: Vaclav Milik
WP SportoweFakty / Anna Kłopocka / Na zdjęciu: Vaclav Milik

Za nami dopiero dwie kolejki PGE Ekstraligi, ale przykład odsuniętego od składu Betard Sparty Wrocław Vaclava Milika pokazuje, że nikt nie może się czuć bezkarny już na starcie rozgrywek. Zawodnicy uważajcie, działacze zaczynają wam patrzeć na ręce.

Teoretycznie trzecia kolejka PGE Ekstraligi nie zapowiada się jakoś super szałowo. Zerkając w terminarz przed oczami ukazuje nam się zestaw meczów do jednej bramki. Na szczęście wiele papierowych rozważań wyrzuciliśmy już w tym roku do kosza. Dodatkowo za nami dwutygodniowa przerwa ze świętami Wielkanocnymi w jej środku. Czas refleksji, przemyśleń i głębszych analiz, zwłaszcza dla tych, którym start rozgrywek kompletnie się nie ułożył.

Paru zawodników będzie miało coś do udowodnienia. Oni zdają sobie sprawę, że z każdym kolejnym zawalonym wyścigiem pętla na szyi będzie im się zaciskała coraz mocniej. Presja ze strony naszych niecierpliwych działaczy, kibiców zacznie rosnąć w przyspieszonym tempie. Nikt nie będzie czekał w nieskończoność na wielkie odrodzenia lub łudził się, że magia nazwiska w końcu zadziała. Nie ma na to po prostu czasu. Liga nabierze rozpędu i nim się oglądniemy połowa sezonu śmignie niczym Tai Woffinden obok Nickiego Pedersena w ostatnim meczu na Stadionie Olimpijskim .

CZYTAJ TAKŻE: Terapia wstrząsowa Vaclava Milika

Na pierwszą ofiarę nie musieliśmy czekać zbyt długo. Sztab szkoleniowy Betard Sparty Wrocław błyskawicznie wysadził z siodła Vaclava Milika. Na razie trudno wyrokować jak terapia wstrząsowa podziała na Czecha. Na pewno nie zapędzalibyśmy się w stwierdzeniu, że to jego koniec w ekipie Dariusza Śledzia. Żużlowiec otrzymał od szefów klubu dodatkowe siedem dni na poukładanie paru kwestii. Brązowi medaliści są w o tyle komfortowym położeniu, że mogą sobie pozwolić na taki rodzaj temperowania zawodników. Mocny junior na pięć biegów wskakuje w każdym momencie za słabsze ogniwo. Gleb Czugunow startujący od początku zawodów gorzej niż Milik nie pojedzie. Przyjmując taki wariant ruchem konika szachowanego przesuwamy się do Maxa Fricke. Nie zdziwiłbym się gdyby po kolejnym bezpłciowym występie, podzielił los kolegi zza naszej południowej granicy i wylądował za tydzień na ławce. No i ten dziadek Hancock za rogiem...

ZOBACZ WIDEO Magazyn Bez Hamulców #3: Prezesi PZM i Włókniarza o Grand Prix i skandalu w Pile [cały odcinek]

Ale mniejsza o to. Zostawmy Wrocław. Z tego ruchu i tak płynie jasny komunikat, a właściwie przestroga. Niech nikt nie czuje się bezkarny, od tej pory zaczynamy patrzeć wszystkim na ręce. Dlatego w ten weekend z uwagą rzucę okiem na postawę kilku konkretnych zawodników, którzy podobnie jak Milik są póki co pod kreską. Do Wrocławia przyjadą bracia Holderowie oraz człowiek zagadka Rune Holta. Jeśli australijscy bracia nie ogarną się, a Norweg z polskim paszportem po kontuzji pojedzie bryndze pojawią się podstawy do ponownego rozpalenia grilli. I nie mówimy o tych, które z okazji długiego weekendu będą się dymiły w naszych ogródkach, czy na działkach.

Nazwisk do wrzucenia na ruszt jest więcej, a lista jeźdźców na egzaminach poprawkowych dłuższa. Interesująco zapowiada się powrót Krzysztofa Kasprzaka do macierzystego Leszna. truly.work Stal Gorzów czeka na skutecznego Kasprzaka jak na zbawienie. Solidnym występem na torze naszpikowanego gwiazdami drużynowego mistrza Polski powinien ugasić pożar w swoim teamie i w programie Stanisława Chomskiego. Trudno sobie bowiem wyobrazić nagłą eksplozję u Petera Kildemanda. Jeśli ktoś zapytałby mnie w kogo najmniej wierzę spośród tercetu: Jack Holder, Milik, Kildemand. Bez wahania wskazałbym na Duńczyka. Nie mam nic przeciwko, aby sympatyczny skądinąd Peter jednak mnie w niedzielę zadziwił. Ale tutaj nie chodzi raczej tylko o silniki, tak jak ma to miejsce w przypadku Kasprzaka.

Na sam koniec zostawiłem Mateja Zagara i Adriana Miedzińskiego. Obaj prezentują ciężkostrawny, toporny styl. Zaskakują in minus, są do bólu nieskuteczni. Ich wrzuciłbym na jeden wózek z Kasprzakiem. Bardziej wierzę w to, że wkrótce się pozbierają i wróci myśl o mocnym Włókniarzu, walczącym nawet o DMP. No i od czego ma się w parku maszyn maga Cieślaka, który nie takich zawodników stawiał na nogi. A dobry szkoleniowiec i junior, to ponoć połowa sukcesu.

CZYTAJ TAKŻE: Ważny sprawdzian dla GKM-u i Krzysztofa Kasprzaka

Komentarze (7)
avatar
Gekon
27.04.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
a to Milik jeździ konno? Czyli trochę do przodu i w bok, czy ziomek masz jakieś konne dewiacje i nie mogłeś pominąć tego konika? 
avatar
SpartyFan
26.04.2019
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Trudno się z tym zgodzić. Przekonany jestem, że każde spotkanie będzie emocjonujące. Czas meczy do jednej bramki i nudów minął. Mam nadzieję, że bezpowrotnie. 
avatar
Qupashitu
26.04.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Milik pojedzie pod nr 12, a Fricke pójdzie pod 16. Ten skład to lekka zasłona dymna (nie wiem po co). 
avatar
doc holliday
26.04.2019
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Panie Hynek, o stylu nie pisz, bo Twój to kamieni ....
Teraz Milik jest na tapecie.
Ile jeszcze kotletów odsmażycie?