forBET Włókniarz Częstochowa średnio rozpoczął sezon. Prezes klubu Michał Świącik po dwóch pierwszych meczach i 2 zdobytych punktach stwierdził, że drużyna jedzie na 50 procent. Ze Speed Car Motorem Lublin miało być inaczej, a trener Marek Cieślak wychodził ze skóry, żeby pomóc drużynie. Biegał, podpowiadał. - Chciałem wygranej różnicą 16 punktów, bo to miał być taki nasz mecz na przełamanie - mówi nam Cieślak.
- Skończyło się wygraną 14 punktami (52:38), więc z pewnością nie pokazaliśmy jeszcze całego naszego potencjału. Z pewnością jednak było to więcej niż 50 procent, a na podstawie tego spotkania mogę powiedzieć, że za chwilę będzie jeszcze lepiej. Wreszcie dobrze pojechali nasi juniorzy. Przegraliśmy pierwszy bieg podwójnie i bałem się, że jak to samo stanie się w młodzieżowym, to możemy mieć kłopoty. Juniorzy wywalczyli jednak remis i wtedy już wiedziałem, że wygramy - przyznaje Cieślak.
Czytaj także: Prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy
W pierwszym meczu w Częstochowie były problemy z torem. Ewidentnie nie sprzyjał on gospodarzom. Teraz też można było usłyszeć delikatne narzekania Adriana Miedzińskiego. - Z kolei Leon Madsen chwalił i mówił, że taki tor powinien być zawsze. Adrianowi ten tor też pasuje, ale on jeszcze tego nie wie. Trochę niepotrzebnie przekombinował z ustawieniami sprzętu po wygranym wyścigu. Gdyby nie to, miałby jeszcze lepszy wynik.
52:38 z Motorem, choć nie jest spełnieniem marzeń trenera Włókniarza, to jednak uważa on, że wynik daje szansę na bonus w dwumeczu. - Z jednej strony było wiadomo, że Motor nieźle u nas wypadnie, bo częstochowski tor jest prosty i dobry dla tych, co lubią się ścigać, a oni takich zawodników mają. W rewanżu będą mieli już Grigorija Łagutę, będą mocniejsi, ale my będziemy się mieli kim bronić. W najgorszym razie puszczę liderów po sześć razy - kończy Cieślak.
Czytaj także: Piłkarscy goście na meczu w Częstochowie
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". VAR największym problemem współczesnej piłki? "Mecz z VAR-em i bez to dwie różne dyscypliny sportu"