- Słyszeliśmy o tym, że mogło być coś nie tak, ale nie zamierzam teraz zabierać stanowiska. Trzeba to wszystko jeszcze raz dokładnie obejrzeć. My dokładnie tej sytuacji nie widzieliśmy, więc poczekamy, aż temat wyjaśni pan Leszek Demski - mówi nam trener Robert Kempiński, który przed meczem stwierdził, że wziąłby w ciemno remis. MRGARDEN GKM miał go na wyciągnięcie ręki. Gdyby nie błędy, mógł nawet wygrać w Zielonej Górze.
- Apetyt zawsze rośnie w miarę jedzenia. Mecz układał się w naprawdę przyzwoity sposób. Sporo mówiłem o koncentracji i dowożeniu punktów uzyskanych na starcie. Tego niestety trochę zabrakło. Traciliśmy na dystansie pozycje i Falubaz to wykorzystał. Wielka niespodzianka była o krok. Płakać jednak nie będziemy. Wstydu tym razem nie przynieśliśmy. 44 punkty na torze takiego rywala to naprawdę dobry wynik - przyznaje szkoleniowiec gości.
Zobacz także: Człowiek Miesiąca. Ograł mistrza Europy i trzeciego zawodnika na świecie na ich torze
Grudziądzanom do sukcesu w Zielonej Górze zabrakło punktów juniorów. Marcin Turowski i Patryk Rolnicki wypadli zdecydowanie gorzej od swoich rywali. Nie popisał się również Antonio Lindbaeck. Więcej można było z pewnością oczekiwać także od Przemysława Pawlickiego.
ZOBACZ WIDEO Grand Prix w Częstochowie od 2021 roku? To możliwe!
Zobacz także: Krakowiak cichym bohaterem Falubazu
Warto również zauważyć, że żużlowcy MRGARDEN GKM-u od początku czuli się znakomicie na mocno ubitym zielonogórskim torze. Można powiedzieć, że status meczu zagrożonego otworzył przed nimi wielką szansę. - Nie mówiłbym o naszym wyniku w tych kategoriach. Tor był jednakowy dla obu drużyn. Zielonogórzanie trenują na nim na co dzień, więc mogą sprawdzać różne warianty. Nic nie stało przecież na przeszkodzie, żeby pojeździć w podobnych warunkach jak te, które mieliśmy dziś - podsumowuje Kempiński.