PGE Ekstraliga. Paweł Miesiąc i jego tajemnica sukcesu. "Wystarczy być... szybkim!"

WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Paweł Miesiąc (z lewej) i Mikkel Michelsen
WP SportoweFakty / Tomasz Kudala / Na zdjęciu: Paweł Miesiąc (z lewej) i Mikkel Michelsen

Paweł Miesiąc ze Speed Car Motoru Lublin to obecnie największa rewelacja PGE Ekstraligi. Zawodnik, który jeszcze niedawno ścigał się w drugiej lidze, teraz ogrywa medalistów mistrzostw świata i Europy. A przy tym pozostaje bardzo skromny.

Gdy Paweł Miesiąc przyjechał do Częstochowy i zobaczył tor, mógł się tylko uśmiechnąć pod nosem. W ramach jego motocykli są przecież silniki ze stajni Flemminga Graversena, a to żadna tajemnica, że dobrze przygotowane i nastrojone jednostki napędowe spod ręki duńskiego tunera spisują się przy Olsztyńskiej znakomicie. Miesiąc szybko potwierdził tę tezę.

Już w pierwszym biegu wespół z Mikkelem Michelsenem pokonał lidera gospodarzy, Leona Madsena. Duńczyk nie zwykł w Częstochowie przegrywać, więc kibicom opadły szczęki. Później na rozkładzie Miesiąca znalazł się drugi lider Lwów, Fredrik Lindgren. Szwed mógł tylko wąchać dymek, a Miesiąc z każdym metrem mu odjeżdżał. Wyglądał jakby sunął na rakiecie. Kilkanaście minut później, w 11. biegu, dopadł Pawła Przedpełskiego, a przecież w tej odsłonie przez moment był nawet trzeci i miał ogromną stratę do prowadzącego zawodnika gospodarzy.

Gdy po zawodach zapytaliśmy Pawła Miesiąca o tajemnicę świetnej dyspozycji, ten odpowiedział z rozbrajającą szczerością i skromnością: - Trzeba szybko jechać i być dobrze przygotowanym.

Czytaj także: Miesiąc uwodzi swoją historią. Leon zawodowiec myli się tylko raz

ZOBACZ WIDEO Zagar miał kosmiczną ofertę z Motoru. "Można było spaść z krzesła"

Ot tak, jakby to było zupełnie normalne, że przywozi się za sobą trzeciego zawodnika świata czy mistrza Europy. - Bez odpowiedniego sprzętu my, zawodnicy, którzy jesteśmy dobrze przygotowani do sezonu, nie istniejemy. Tak samo jest na odwrót. Sam silnik to większość sukcesu, ale dokłada to zawodnik. Z kolei bez silnika zawodnik nie zrobi nic - uzupełnił Miesiąc, który w piątek zdobył 12 punktów.

Nie ustrzegł się jednak błędów, bo w trzecim starcie wjechał w taśmę. Potwierdził, że zdekoncentrował go kierownik startu, który tuż przed początkiem wyścigu nakazał zmienić mu ustawienie na polu startowym, co oczywiście nastąpiło za aprobatą sędziego, gdyż kierownicy startu mają ciągły kontakt z arbitrami. - Na jednego to wpływa, na drugiego nie. Mnie to trochę rozkojarzyło, ponieważ chciałem zająć sobie fajne miejsce do startu, lecz zostałem przestawiony, musiałem wybrać inną koleinę - wyjaśnił. Od razu dodał, że nie był usatysfakcjonowany startami w drugiej fazie zawodów: - Z ostatnich startów zadowolony nie jestem. Udane były te początkowe.

Zobacz również: Włókniarz - Motor: Gospodarze niczym prawdziwi mężczyźni pokazali, jak powinno się kończyć

W boksach lubelskiej drużyny podczas piątkowego starcia w Częstochowie obecny był Grigorij Łaguta, który w barwach Motoru będzie mógł wystartować od 6. kolejki. Wsparcie Rosjanina, byłego przecież lidera Włókniarza, miało znaczenie. - Był przy nas, pracował jak dobry duch drużyny. Wiadomo, że każdy z nas ma swój sprzęt i wie co robić. Jednak jeśli czegoś nie wie, to "Grisza" mógł nam podpowiedzieć. Każdy jest innym zawodnikiem i potrzebuje czegoś innego, ale na pewno wskazówki są potrzebne i pożyteczne - skomentował Paweł Miesiąc.

Mecz dla gości zakończył się porażką 38:52. - Uważam, że różnica 14 punktów to dużo - powiedział lider przyjezdnych. - Będzie to ciężko odrobić w rewanżu, choć nie takie rzeczy się robiło - dodał.

Źródło artykułu: