- Tragedii może bym z tego nie robił, ale faktycznie wypadliśmy bardzo słabo. Tę porażkę biorę na siebie. Przygotowałem zupełnie inny tor niż podczas meczów ligowych. Różnił się on w paru elementach. Zawodnicy musieli szukać. Wiadomo, to nie jest tłumaczenie, ale zawsze najwięcej błądzi się u siebie, jeśli nawierzchnia jest inna. Znaleźli właściwe ustawienia na ostatnie dwa wyścigi i tu doszukuję się pozytywu. Wynik sportowy jest poniżej naszych oczekiwań. Ja i zawodnicy jesteśmy bardzo niezadowoleni - powiedział opiekun drużyny z Grodu Lecha.
Czytaj także: Zawrzało podczas zawodów w Gnieźnie. Sędzia pokazał dwie żółte kartki
Car Gwarant Start Gniezno we wtorkowym turnieju wywalczył zaledwie 15 punktów, co pozwoliło, by w końcowej klasyfikacji wyprzedzić jedynie osłabione drużyny z Rybnika i Daugavpils. Czerwono-czarni mieli problemy ze spasowaniem się do toru. Na ligę wszystko ma wrócić do normy.
- Tor na ligę będzie troszeczkę inaczej przygotowany. Nie będę mówił jak, bo po co mam zdradzać wszelkie tajemnice. Jeżeli chodzi o nawierzchnię to osiągnąłem to, co chciałem. Była inna niż podczas meczów ligowych. Liczę, że nasi zawodnicy zapomną o tych zawodach, a po kolejnych treningach wrócimy do tego, co prezentowaliśmy w Gnieźnie - dodał Rafael Wojciechowski.
ZOBACZ WIDEO Tylko Bartosz Zmarzlik może dorównać Taiowi Woffindenowi?
Można stwierdzić, że menedżer utrudnił zadanie swoim zawodnikom. - Zrobiłem im małego psikusa, choć informowałem, że niektóre elementy będą przygotowane w inny sposób. Mieli się dopasować. Niestety, od pierwszych wyścigów się to nie udało. Mieliśmy wybitnego pecha, bo aż pięć razy jechaliśmy po laniu. To rzadko się zdarza. Cztery razy po równaniu i pięć razy po laniu - to nie ułatwia szukania ustawień, zwłaszcza gdy ja namieszałem innym przygotowaniem toru. Możemy traktować to jako dobry trening. Za te zawody mogę jedynie przeprosić kibiców, wyciągamy wnioski - przyznał menedżer czerwono-czarnych.
Podczas finału MPPK DM I ligi na trybunach zasiadło tylko około 400 widzów. - Myślę, że poza zawodami ligowymi, nigdy nie można spodziewać się w Gnieźnie jakiejś szałowej frekwencji. Sądzę, że zawodnicy trochę się do niej dopasowali. To na pewno nie niesie żużlowców, ale oczywiście nie jest to żadnym wytłumaczeniem. Muszę przeprosić w swoim imieniu oraz w imieniu zawodników. Te zawody kompletnie nam nie wyszły. Cel na ten sezon jest jednak jednoznaczny - na pierwszym miejscu jest liga, a na drugim - każde inne zawody. Skupiamy się na kolejnym spotkaniu ligowym - podsumował Rafael Wojciechowski.
Czytaj także: Pilscy kibice solidarni ze swoim klubem. Nie chcą pieniędzy za bilety