PGE Ekstraliga. Hit w pigułce: Piotr Protasiewicz skradł show w derbach (komentarz)

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Piotr Protasiewicz
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu: Piotr Protasiewicz

Derby Ziemi Lubuskiej dla Stelmet Falubazu Zielona Góra. Drużyna Adama Skórnickiego pokonała w Gorzowie truly.work Stal 49:41. Gospodarzom najmocniej dał się we znaki Martin Vaculik, ale wieczór należał też do Piotra Protasiewicza.

KOMENTARZ. Spotkanie na stadionie im. Edwarda Jancarza miało dwa oblicza. Pierwsza faza zawodów układała się po myśli miejscowych, choć kłopoty z wygrywaniem wyścigów miał Bartosz Zmarzlik. Dwukrotnie jednak podwójne zwycięstwa przywiozła para Krzysztof Kasprzak - Anders Thomsen i Stal prowadziła już ośmioma punktami. Później jednak gospodarze pogubili się z ustawieniami sprzętu, o czym zresztą mówił sam Kasprzak, poszli nie w tę stronę co należało z dostrajaniem motocykli i w efekcie nie byli w stanie przeciwstawić się rywalom. A wśród nich szalał Martin Vaculik, który nic sobie nie zrobił z chłodnego przywitania przez gorzowską publiczność. To oczywiście pokłosie transferu ze Stali do Falubazu.

BOHATER. Wspomniany Słowak był piekielnie szybki i zdobył najwięcej punktów dla gości, bo 13 z bonusem, ale postanowiliśmy wyróżnić Piotra Protasiewicza. Doświadczony reprezentant Falubazu odwdzięczył się kibicom, którzy w zeszłym roku dodawali mu otuchy po nieudanym występie w Gorzowie. Sięgnął po 10 punktów i 3 bonusy, i po swoim ostatnim starcie szalał z radości. Podjechał pod wypełniony po brzegi sektor zajmowany przez zielonogórskich fanów i jeszcze zachęcał ich do głośniejszego celebrowania radości. Na koniec wylądował w objęciach kolegów i siłą ich mięśni pofrunął w górę. To był wielki mecz Protasiewicza.

Czytaj także: Vaculik zagrał na nosie Stali. Rakietowy Słowak uciszył stadion w Gorzowie

KONTROWERSJA. Lubuskim derbom zawsze towarzyszą ogromne emocje, które nierzadko przekładały się też na wydarzenia na torze. Tym razem jednak do żadnych niesnasek nie doszło. Wręcz przeciwnie, zawodnicy obu drużyn mówili o wzajemnym szacunku, a Martin Vaculik zdobył się nawet na gest fair play zabierając do parku maszyn Andersa Thomsena po tym, jak awarii uległa maszyna Duńczyka. Słowem: kontrowersji brak.

ZOBACZ WIDEO Fotokomórka w żużlu jest potrzebna co najmniej od dwóch lat

AKCJA MECZU. Wspominaliśmy już, że Martin Vaculik był tego dnia bardzo szybki, do tego stopnia, że jadący w jednym z biegów za nim Krzysztof Kasprzak z niedowierzaniem kręcił głową. Niektóre zwycięstwa Słowakowi nie przychodziły jednak łatwo, jak choćby to z 7. biegu. Wtedy to przez cztery okrążenia ścigał Szymona Woźniaka, by decydujący atak przeprowadzić na ostatnim wirażu. Vaculik wyjechał zza pleców byłego mistrza Polski na zewnętrzną, tam złapał przyczepność i w efekcie tuż przed samą metą czmychnął obok zawodnika gospodarzy.

Zobacz również: Falubaz nie zaskoczył Komarnickiego. Na Kildemanda czeka pierwsza liga

CYTAT. - Żużel to moja praca, ale nie jeżdżę tylko dla pieniędzy. Gdyby mi to nie sprawiało przyjemności, to zakończyłbym karierę - mówił rozradowany Protasiewicz przed kamerami nSport+ kilka chwil po tym, jak losy meczu zostały przesądzone na korzyść Falubazu, a on sam został jednym z bohaterów.

LICZBA: 29. Tyle punktów zdobyli zawodnicy drużyny gości od 9. biegu. Wówczas rozpoczęli odrabiać straty i maszerować po meczowe zwycięstwo. Do tego momentu bowiem przegrywali 20:28.

Źródło artykułu: