Po przerażającym upadku w siódmej gonitwie sobotniego finału Lotos Mistrzostw Polski Par Klubowych decyzję o wycofaniu się z zawodów podjęło dwóch zawodników wrocławskiej Betard Sparty - Maksym Drabik oraz Jakub Jamróg. Ten drugi stracił podczas zawodów dwa motocykle, a ponadto obaj skarżyli się na silne bóle. Na szczęście badania przyniosły pozytywne wieści - żaden z nich nie odniósł poważnego urazu (czytaj więcej tutaj)
W zajmowanej przez wrocławian części bydgoskiego parku maszyn pozostał więc tylko jeden zawodnik - pełniący funkcję rezerwowego junior Przemysław Liszka. - Byłem rezerwowym, więc moja rola była dziś niewiadoma. No ale wiadomo, byłem nastawiony na to, że uda mi się dziś pojechać - mówił młodzieżowiec. - Niestety, wyszło tak, jak wyszło. Cieszę się jednak, że mogłem zastąpić chłopaków i trochę za nich powalczyć - opowiada.
Czytaj także: Polny walczy o prestiż zapomnianych imprez. Żużel to nie tylko tory ekstraligowe.
Liszka rzeczywiście pozostawił po sobie dość dobre wrażenie. Choć z reguły dojeżdżał do mety ostatni, to raz udało mu się przywieźć trójkę. W szesnastym wyścigu dnia fenomenalnie wyszedł ze startu i umiejętnie odpierał na dystansie ataki gospodarzy (którzy później sięgnęli po brązowy medal - przyp. red.). - Udało nam się znaleźć odpowiednie ustawienia w motocyklu. W tym biegu sprzęt nie tylko był szybki, ale dawał też frajdę z jazdy. Świetnie się bawiłem - opowiadał z uśmiechem na ustach Liszka.
- Taki jest sport. Dziś żużel jest tak wyrównany, że możemy przegrać z juniorem, a mimo to sięgnąć później po brązowy medal - podsumował kapitan ZOOleszcz Polonii Bydgoszcz Kamil Brzozowski. - Trzeba przyznać, że ta porażka z młodzieżowcem wyprowadziła nas z równowagi. Prawda jest taka, że zmieniły się warunki torowe, Liszce przypadło najlepsze pole startowe i potem chłopaki nie potrafili go minąć, choć zrobili wszystko, co w ich mocy - dodaje bydgoski kierownik drużyny Marcin Stawluk.
ZOBACZ WIDEO Czy Motoarena jest problemem Get Well Toruń?
Brawo WY!