PGE Ekstraliga: Motor wygrał za mało? Sprawy nie ułatwiła pogoda. "Tor nie dawał nam żadnej przewagi"

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Mikkel MIchelsen
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Mikkel MIchelsen

Zwycięstwo 48:42 Speed Car Motoru Lublin w meczu z Get Well Toruń przyjęto w obozie gospodarzy z umiarkowanym optymizmem. Lublinianie nie mieli atutu własnego toru, na co wpływ miała pogoda. Z tymi słowami zgodził się Mikkel Michelsen.

Mikkel Michelsen, jeden z autorów zwycięstwa Speed Car Motoru Lublin nad Get Well Toruń, przywiózł 11 punktów w sześciu biegach. - Mój występ i drużyny był całkiem w porządku. Widzieliśmy Toruń, który naprawdę chciał nas pokonać, ale postawiliśmy się bardzo mocno. Zrobiliśmy co mogliśmy, wygraliśmy spotkanie. Moje pierwsze biegi były dosyć dobre. Potem miałem trochę kłopotów. Przed ostatnim wyścigiem zmieniłem motocykl i na tym torze frunąłem. Co do meczu, to pewnie, że lepiej jest wygrać wyżej, ale sześć punktów zaliczki to lepsze niż nic. W Toruniu potrzebujemy po prostu zwyciężyć - komentuje niedzielne zawody Michelsen.

Speed Car Motor Lublin miał mieć atut w postaci własnego toru, a tymczasem widać, że żużlowcy z koziołkiem na plastronie męczą się. Formy szuka Robert Lambert, a katastrofalny występ zaliczył Dawid Lampart, który znakomicie wypadł na inaugurację z grudziądzanami. Duńczykowi także zdarzyły się wpadki. Czy pogoda miała wpływ na to, jak zaprezentowali się lublinianie?

- Absolutnie. Porównując tor do poprzednich spotkań, był zdecydowanie inny. Dużo padało przez ostatni czas. W trakcie meczu było dużo słońca, tor się zrobił twardy. Na pewno nie ułatwiło nam to sprawy, jeśli chcesz zrobić to, co sobie planujesz. Generalnie pojechaliśmy dobrze. Tor był w porządku, ale nie mieliśmy na nim żadnej przewagi, nie był naszym atutem - tłumaczy 24-letni żużlowiec.

ZOBACZ WIDEO Bartosz Smektała cichym zwycięzcą Grand Prix Polski w Warszawie

Zobacz także: Motor nie dostanie nagrody fair-play.

Menedżer Jacek Ziółkowski po raz pierwszy mógł skorzystać z usług Grigorija Łaguty. Rosjanin z przytupem wrócił do ścigania w Polsce i wydatnie pomógł w zwycięstwie Motoru. Strach pomyśleć, co by było, gdyby zabrakło Łaguty w tym meczu. - Grisza jest zawodnikiem z czołówki. Pojechał bardzo dobre zawody. Nie jeździł długo i czuje głód żużla. Chciał pokazać, że jest nadal tym samym gościem, co był, mimo długiej przerwy. To, co zrobił w tym spotkaniu, było niesamowite - komplementuje kolegę z drużyny Michelsen.

Jan Krzystyniak mocno o decyzji Skórnickiego. "To dobijanie zawodnika"

Lublinianie mają nadzieję, że z Rosjaninem będzie łatwiej o wygrane, a także o sprawienie niespodzianek. Łaguta notuje rewelacyjne wyniki i swoim doświadczeniem wesprze Motor w kluczowej części sezonu. - Jest świetnym człowiekiem, jeździliśmy trochę ze sobą w Szwecji, bardzo wesoły, non stop żartuje i rozluźnia atmosferę. Wnosi do zespołu wiele pozytywnych rzeczy, wszystko co pomaga nam w osiąganiu lepszych wyników - mówi Duńczyk.

Źródło artykułu: