"Na pełnym gazie" to cykl felietonów Jana Krzystyniaka, byłego żużlowca i szkoleniowca, a obecnie cenionego żużlowego eksperta.
***
forBET Włókniarz Częstochowa przegrał drugie spotkanie z rzędu u siebie i posypały się gromy w stronę Marka Cieślaka. Gdyby podał się on do dymisji to chyba byłoby to wydarzenie na skalę międzynarodową. Z uśmiechem przyjmuję takie sugestie. Jestem natomiast zaskoczony tym, że ten zespół jedzie tak źle. Według mojej przedsezonowej oceny, to drużyna na pierwszą czwórkę i zdania nie zmieniam. Tam jest taki potencjał, że oni są jeszcze w stanie wywalczyć awans do play-offów.
Włókniarz w ostatnich dwóch meczach źle się czuł na własnym torze. Gdy w dzisiejszych czasach słyszę tłumaczenia torem, to moim zdaniem świadczy to tylko o słabości tego człowieka, zespołu czy klubu. Wiemy przecież doskonale, jak obecnie należy tory przygotowywać. W całej Polsce owale są podobne i to już nie są te czasy, że ktoś sobie przyszykował na niedzielę nawierzchnię w określony sposób, a pogoda storpedowała te plany. Obecnie wiadomo, że komisarz toru i sędzia mają pieczę nad torem i podejmują decyzje.
ZOBACZ WIDEO Wyścig dekady?! Sajfutdinow jak w beczce śmierci! Zobacz skrót meczu forBET Włókniarz Częstochowa - Fogo Unia Leszno
Czytaj także: Ekspert nie ma wątpliwości. "Pryska mit wielkiego trenera Marka Cieślaka"
Już na trening należy przygotować tor tak, jakby spotkanie miało być zagrożone. Gospodarze nie mają prawa być zaskoczeni, tylko muszą być przygotowani na każdą ewentualność, na warunki, których najbardziej nie lubią i które najmniej im odpowiadają. Jeżeli się do takiego toru przystosują to potem status meczu zagrożonego nie zrobi żadnego problemu. Dlatego tłumaczenie się torem nigdy mnie nie przekona.
Tym bardziej, że w PGE Ekstralidze jeżdżą najlepsi zawodnicy na świecie. Oni startują na różnych torach i tłumaczenie się niedostosowaniem do owalu obnaża słabość tego, który tak mówi. W Częstochowie mamy obecnie dwóch najlepszych żużlowców świata, czyli Leona Madsena i Fredrika Lindgrena, którzy nie mogą sobie poradzić na domowym torze. Przecież oni mają za sobą kilkadziesiąt zawodów na tym torze w roli gospodarza, więc nie powinien on kryć przed nimi żadnych tajemnic. Każdy zawodnik ma oczy i mózg. Widzi co się z torem dzieje, wie jakim dysponuje sprzętem, zna swoje możliwości, ma doświadczenie, więc kwestia dopasowania nie powinna być żadnym problemem, nawet bez tej absurdalnej próby toru.
Zobacz również: Częstochowianie na swoim torze niczym dzieci we mgle
Wszyscy trenerzy jakich znam, w tym Marek Cieślak, doskonale wiedzą jak przygotować tor. Trzeba być cwańszym od komisarza. Z reguły nakazuje on ubijać nawierzchnię, więc trzeba ją ułożyć tak, aby jego wskazówki i uwagi sprawiły, że owal będzie taki, na jaki się przygotowaliśmy i na jakim trenowaliśmy. Marek Cieślak to był przecież pierwszy toromistrz w kraju i nigdy nie miał problemu zrobić taki tor, jaki chciał i który pasował jego drużynie. Teraz z kolei słyszę o braku możliwości potrenowania, że mecz zagrożony, że komisarz. Może bym to przyjął, gdyby funkcję komisarza wprowadzono w tym sezonie.
Mocno wierzę w to, że Marek Cieślak wygrzebie zespół z kryzysu i wprowadzi go do pierwszej czwórki. Jestem przekonany, że Włókniarzowi uda się awansować do play-offów. Chciałbym, aby tak się stało, bo mam sentyment do Częstochowy. Spędziłem tam wspaniałe trzy lata, zdobyłem dwa medale mistrzostw Polski, natomiast raz moim zadaniem było utrzymać drużynę w Ekstralidze, co się udało zrealizować.
Jan Krzystyniak