- Jeśli chodzi o Polskę, to na pewno wielki zaszczyt sprawiłaby mi możliwość reprezentowania barw Gorzowa Wielkopolskiego, bo to jednak z tego miasta pochodzę - mówił Maksymilian Bogdanowicz w maju 2015 roku. Wówczas nie miał klubu w Polsce, był za to świeżo po debiucie w szwedzkiej Allsvenskan League.
Minęły cztery lata, Bogdanowicz ma za sobą starty w barwach zespołów z Ostrowa i Gniezna, teraz reprezentuje natomiast Get Well Toruń. O marzeniach związanych z występami w truly.work Stali Gorzów nie zapomniał. Z tym, że na teraz nie byłby gotowy na reprezentowanie tego klubu.
Zobacz: Żużel. Adam Krużyński: Zachowanie Thomsena mogło wypaczyć wynik meczu. Trzeba się tym zająć
- Kiedyś bym powiedział: jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma. Tego, niestety, muszę się trzymać. Może kiedyś... Chociaż mniej chodzi o to, pod jakimi barwami aktualnie jeżdżę, bo co z tego, jeśli jeździłbym w Gorzowie, skoro prezentuję poziom taki, jak obecnie. Byłby tylko wstyd i hańba dla Gorzowa - mówi Bogdanowicz w rozmowie z Radiem Zachód.
Junior Get Well Toruń jest obecnie najsłabszym ze sklasyfikowanych żużlowców w PGE Ekstralidze. W dotychczasowych meczach ligowych zdobywał średnio 0,222 punktu na wyścig. Ewidentnie ten sezon nie należy do niego.
Zobacz: Żużel. Plusy i minusy. Sędziowie zapomnieli kartek. Get Well Toruń z bonusem na wagę utrzymania
- Ambicje jak najbardziej są. Gdyby tak nie było, już dawno skończyłbym z żużlem. Taka jest prawda. Oczywiście nie jest tak, że wszystko stało mi się już obojętne i przymykam oko na kibiców, Toruń i na to, że nie robię punktów dla drużyny. Co z tego, że zespół wygrał pierwszy mecz w sezonie, skoro ja nie dołożyłem nawet punktu - stwierdza Bogdanowicz.
ZOBACZ WIDEO: Pedersen omal nie staranował Jensena. Jak to ma się do rodzinnej atmosfery w Falubazie?