- Ciosanie kołków na głowie to ostatnia rzecz potrzebna w tej chwili naszej drużynie. Przegraliśmy mecz na bardzo trudnym terenie i teraz trzeba zrobić głęboki reset. Przed nami kolejne bardzo ważne spotkanie we Wrocławiu. Musimy zrobić wszystko, żeby jak najlepiej się do niego przygotować. Drużyna potrzebuje teraz wsparcia z każdej strony i od wszystkich ludzi, którzy życzą nam dobrze - podkreśla Ireneusz Maciej Zmora.
Gorzowianie mieli powalczyć w Grudziądzu minimum o punkt bonusowy. Zabrakło im bardzo niewiele. Po meczu fala krytyki spadła zwłaszcza na Petera Kildemanda, który po wykluczeniu Artioma Łaguty popełnił niewytłumaczalny błąd i odjechał od taśmy. Komarnicki mocno skrytykował postawę Duńczyka. Stwierdził, że ten w ramach pokuty powinien tysiąc razy napisać, jak nie należy zachowywać się w takich sytuacjach.
- Peter Kildemand już sam się ukarał. Uważam, że żadne dodatkowe działania nie są w tym przypadku potrzebne. Zawodnik bardzo mocno przeżył całą sytuację i to jemu w pierwszej kolejności potrzebne jest wsparcie - tłumaczy.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Gollob krytycznie o kwalifikacjach czasowych w Grand Prix. Nazywa je randką w ciemno
Zobacz także: Fatalny wypadek w Glasgow. Sam Norris walczy o życie
Władysław Komarnicki nie widzi już szans na awans truly.work Stali do fazy play-off. Jego zdaniem drużyna od początku roku jedzie nierówno, a zastąpienie Martina Vaculika, który odszedł do Stelmetu Falubazu, kompletnie się nie powiodło. Zmora do tematu podchodzi zupełnie inaczej. - Jeśli matematyka pozwala, to ja nadal będę wierzyć - podkreśla. - A co do Martina Vaculika, to są rzeczy, których nie wypada mówić prezesowi honorowemu. Ze swoją oceną transferów i całej drużyny wstrzymam się do zakończenia sezonu - podsumowuje Zmora.