Na początku sezonu Jakub Jamróg był jednym z najsłabszych ogniw Betard Sparty Wrocław, a jego transfer z Unii Tarnów szybko zaczęto oceniać w kategoriach błędu. Ostatnio 28-latek zaczął jednak pozytywnie zaskakiwać swoją dyspozycją.
Punktem zwrotnym dla Jamroga był okres kontuzji Macieja Janowskiego, kiedy to kapitan Betard Sparty zaoferował mu pomoc sprzętową. Przełożyło się to na wzrost formy żużlowca. Od tego momentu Jamróg stał się ważnym ogniwem wrocławskiej drużyny.
Czytaj także: Kościecha nie chce wojenki z Get Well
- Odblokowała się moja głowa, która zaczęła sobie dopowiadać pewne rzeczy, że to może we mnie jest problem, że ja się źle przygotowałem. Miałem ciężki początek sezonu i wiedziałem przed jego rozpoczęciem, że muszę się mocno napracować. Drugi rok w Ekstralidze jest cięższy od pierwszego roku - powiedział nam Jamróg.
ZOBACZ WIDEO: Rodzina chorowała razem z nim. Obiecał coś żonie
Jamróg już w zeszłym roku potrafił zaskakiwać na torach PGE Ekstraligi w barwach tarnowskiej Unii. Wydarzeń z minionego sezonu nie da się jednak w żaden sposób porównać do obecnego. - W tym roku jadę na innym torze, oczekiwania względem mojej osoby wzrosły, a w zeszłym sezonie nie miałem na sobie żadnej presji. Dlatego to dwa różne światy - wyjaśnił zawodnik Betard Sparty.
Najlepszym potwierdzeniem zwyżkującej formy Jamroga jest fakt, że w ostatnim meczu przeciwko forBET Włókniarzowi Częstochowa menedżer Dariusz Śledź desygnował go do boju w piętnastej gonitwie, przeznaczonej dla najskuteczniejszych zawodników. Czy zawodnik uwierzyłby w taki scenariusz przed rozpoczęciem spotkania?
- Dlaczego nie? Wierzę zawsze w swoje możliwości. Wiem, że to co było na początku sezonu, to już minęło. Teraz czuję lepiej swój sprzęt. Przed meczem mam tylko w głowie jeden bieg, a potem kolejny i kolejny. Dopiero po zawodach dowiaduję się, ile zdobyłem punktów - dodał Jamróg.
Czytaj także: Brak wzmocnień juniorskich pogrążył Get Well
Punkty Jamroga w tej chwili są o tyle ważne, że Betard Sparta nie może korzystać z usług kontuzjowanego Taia Woffindena. - Obecność Taia jest niepodważalna. Jest nam ciężko bez niego, ale są jego mechanicy i sprzęt, więc takie 50 proc. Taia jest z nami. Cieszymy się, że potrafimy dorzucić parę punktów. Może nie robimy kompletów, ale równo jedziemy. To najgroźniejsza broń drużyny - podsumował Jamróg.