Młody żużlowiec szybko wywalczył sobie miejsce w składzie MRGARDEN GKM-u na spotkania ligowe. 20-latek zdobywa ważne "oczka" dla grudziądzan w PGE Ekstralidze. Podobnie było w piątek w Toruniu, gdy dorzucił 3 punkty z bonusem, a jego drużyna wygrała w derbach 46:44.
- Nie mogę być jakoś za bardzo zadowolony. Cieszę się, że dorzuciłem ważne punkty. W biegu młodzieżowym dojechałem do mety na drugiej pozycji, ponieważ miałem delikatnie złe przełożenia. Z tego powodu dopiero drugi wyjechałem spod taśmy - wytłumaczył Marcin Turowski w rozmowie z WP SportoweFakty.
Zobacz także: Żużel. Koniec wyliczanki w Grudziądzu. MRGARDEN GKM pogrzebał Get Well i jest bardzo blisko fazy play-off
Wyścig juniorski padł łupem Igora Kopcia-Sobczyńskiego. Toruńscy młodzieżowcy są najsłabsi w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale uznanie wyższości swojego rówieśnika nie jest dla Turowskiego powodem do wstydu. Docenia klasę każdego rywala. - Gratuluję Igorowi dobrego występu. Wszyscy zawodnicy potrafią jechać. Jak ktoś nie zdobywa punktów, to nie znaczy, że nie umie jeździć. Przegrana nie jest wstydem. Można wygrać i przegrać z każdym przeciwnikiem - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Szef sędziów: Kolegi z drużyny nie można sfaulować
Nie był to łatwy powrót dla 20-latka na Motoarenę. Nasz rozmówca mieszka dwa kilometry od tego pięknego stadionu i cały czas jest związany z Toruniem. Turowski po pierwszym meczu obu drużyn w Grudziądzu wyznał, że zwycięstwo z Get Well cieszy go podwójnie, ale wciąż ma szacunek do toruńskiej publiczności. - Odczuwałem presję i stres. Ciężko było mi się celebrować i cieszyć się ze zwycięstwa, ale zrobiłem to, ponieważ jeżdżę obecnie dla klubu, który mnie chciał. Odnieśliśmy bardzo ważne zwycięstwo i to jest najważniejsze. Najbardziej mi tylko szkoda trenera Jana Ząbika - przyznał.
MRGARDEN GKM miał dodatkowego zawodnika, a byli nim grudziądzcy kibice, którzy szczelnie wypełnili sektor gości i głośnym dopingiem wspierali swoich ulubieńców. Podopieczni Roberta Kempińskiego od początku zawodów mogli się czuć jak na własnym torze. - Bardzo mnie budowała i buduje postawa kibiców z Grudziądza. Byli naprawdę niesamowici. Przyjechało do Torunia dużo ludzi. Jak zaczęli śpiewać i krzyczeć, to miałem ciarki. Grudziądzcy fani są fantastyczni i zawsze nas wspierają - stwierdził wychowanek Stali Toruń.
Zobacz także: Żużel. Artiom Łaguta dogadał się z GKM-em w 15 minut. Klub zdradził kulisy rozmów
Zwycięstwo w Grodzie Kopernika przybliżyło grudziądzan do miejsca w czołowej czwórce na koniec rundy zasadniczej. Teraz już tylko kataklizm może im odebrać możliwość walki o medale. - Można powiedzieć, że jesteśmy już jedną nogą w fazie play-off. Mam nadzieję, że uda się nam podtrzymać dobrą jazdę i zrealizujemy ten cel. Najlepiej byłoby zakończyć rundę zasadniczą na wyższym miejscu niż czwarte - powiedział Turowski.
Rodzinna atmosfera w klubie sprzyja dobremu wynikowi sportowemu. 20-letni żużlowiec jest zadowolony, że zdecydował się na starty w Grudziądzu. - Czuję się w tym klubie jak w domu. Mam bardzo blisko z Torunia. To też jest duży pozytyw. Wszyscy pomagają i chcą to robić. Jest też kilku mechaników z mojego rodzinnego miasta i trener Robert Kościecha. Szybko się zaaklimatyzowałem. Mam nadzieję, że moje występy będą jeszcze lepsze - zakończył.