Sytuacja z Gdańska będzie długo komentowana przez środowisko żużlowe. Janusz Kołodziej świetnie wystartował do powtórki biegu dziesiątego i odniósł pewne zwycięstwo. Po chwili dowiedział się jednak, że został z tej gonitwy wykluczony.
Powód był kuriozalny. Kołodziej zapomniał o założeniu oficjalnego plastronu zawodów. Na jego plecach powinien znajdować się znacznik PGE IMME z numerem piątym. Tymczasem Kołodziej ruszył do wyścigu jedynie w kevlarze Fogo Unii Leszno z numerem dwunastym na plecach.
Czytaj także: Rekin biznesu z Tarnowa. Niech się Cierniakom darzy
- Wychodzę stąd i idę pilnować biznesu - powiedział w studiu nSport+ Krzysztof Cegielski, który jest menedżerem Janusza Kołodzieja.
- Nie wiem jaki jest regulamin, być może sędzia powinien był wykluczyć Janusza. To się nie powinno zdarzyć. Są trzy osoby w boksie i ktoś powinien tego dopilnować - dodał po chwili Cegielski.
Czytaj także: Ljung chce przebić wyczyn Doyle'a
Warto zauważyć, że bieg dziesiąty był rozgrywany dwukrotnie. W pierwszym podejściu upadek zanotował Nicki Pedersen. Już wtedy Kołodziej nie miał założonego plastronu PGE IMME i należało mu się wykluczenie.
ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Cegielski: Namawiam Golloba, żeby został szefem związku zawodowego żużlowców