W trakcie prezentacji zielonogórscy kibice zebrani na pierwszym łuku (tam znajduje się tzw. gniazdo - miejsce dowodzenia dopingiem) odpalili materiały pirotechniczne - wyrzutnie fajerwerków oraz race, prezentując przy tym oprawę "Ultras. Wchodzimy na poziom gdzie nie ma nikogo". Całość (widoczna na zdjęciu powyżej) była naprawdę bardzo widowiskowa. Pod ogromnym wrażeniem byli zarówno kibice, jak i sami żużlowcy. Problem w tym, że odpalenie materiałów pirotechnicznych z automatu wiąże się z karami nałożonymi przez PGE Ekstraligę.
Nie inaczej będzie zapewne w tym przypadku. Niesamowite wrażenia artystyczne to jedno, ale obowiązujące regulaminy to drugie. Do siedziby Stelmet Falubazu Zielona Góra wkrótce wpłynie pewnie pismo informujące o nałożonej karze finansowej. Z tym, że Adam Goliński nie zamierza płacić za show zrobione przez kibiców.
- Oczywiście, że nie jestem przygotowany na karę. Oczywiste jest też dla mnie to, że osoby odpowiedzialne za tę oprawę, skoro zrobiły sobie imprezę, to muszą za nią zapłacić. Oczekuję, że ci, którzy to zrobili, zapłacą za siebie - mówi nam prezes zielonogórskiego klubu.
ZOBACZ WIDEO: Prezydent Leszna zaprasza do okrągłego stołu
- Natomiast to oczywiście było super, wyglądało bardzo dobrze. Takie oprawy upiększają widowiska sportowe i bez takich rzeczy byłoby raczej słabo. Gdyby trybuny były puste i nie byłoby oprawy, byłoby po prostu nieciekawie. Speedway jest robiony dla kibiców, a jeśli fani potrafią się jeszcze zorganizować w takiej formie jak nasi, to tylko czapki z głów - podkreśla Adam Goliński.
- Pytanie, czy działamy zgodnie z przepisami. Tu tak nie było - komentuje prezes Stelmet Falubazu. Wyjaśnijmy, że wnoszenie materiałów pirotechnicznych na imprezy masowe jest zabronione przez ustawę. Oznacza to, że piękne show może skończyć się nie tylko karą nałożoną przez PGE Ekstraligę, ale i odpowiedzialnością karną.
- Rolą kibiców jest taka organizacja, by ona nie godziła w innych i by inni nie mieli z tego powodu żadnych problemów. Ekstraliga nakłada kary finansowe - to rzecz wymierna - natomiast przechodzimy do odpowiedzialności karnej. Tu zaczyna się problem. To będzie odpowiedzialność moja, innych ludzi, a ze mną nikt nie uzgadniał tego, co się wydarzyło. Coś było piękne, ale z drugiej strony będziemy mieli z tym problemy - tłumaczy Adam Goliński.
Zobacz także:
Żużel. Falubaz - Stal: "Był to zacny pojedynek. Dramaturgia godna derbów" (komentarze)
Żużel. PGE Ekstraliga. Siedmiu wspaniałych: Kawał roboty Jepsena Jensena i Jamroga