[b][tag=71535]
Kamil Hynek[/tag], WP Sportowe Fakty: Długo pan był z tarnowskim żużlem, ale w końcu zrezygnował. Dlaczego?[/b]
Józef Sztorc, były sponsor, człowiek który na przełomie wieków uratował żużel w Tarnowie, kiedyś przedstawiciel Tarnowskiego Towarzystwa Żużlowego, obecnie honorowy członek TTŻ: W biznesie zmieniają się często okoliczności, a w ślad za tym strategiczne cele, w tym także cele sponsoringowe. Ważne, by jedni zastępowali drugich, by sportowa oferta była marką pełną gębą i przyciągała sponsorów, raz jednych, innym razem drugich. Jak Unia w końcówce 90 lat ubiegłego wieku była w totalnej ruinie i rozsypce, skrzyknąłem kilka osób, którym się sport żużlowy podobał i założyłem pierwszą w Polsce Sportową Żużlową Spółkę Akcyjną, w której objąłem i opłaciłem 60 proc. akcji. Ja w ramach powołanej Żużlowej Spółki Akcyjnej osiągnąłem zakładane cele: ściągnęliśmy do klubu braci Gollobów, Rickardssona, drużyna nie tylko awansowała do najwyższej ligi, Janusz Kołodziej został indywidualnym mistrzem Polki, a Unia wygrała ligę. Ówczesny wiceprezes zarządu Azotów Franciszek Biernat wytykał mi, że mam za dużo udziałów w tej spółce, to je sprzedałem całkiem nieźle na tym zarabiając i oddałem narzędzia do zarządzania klubu innym.
CZYTAJ TAKŻE: Były mechanik Unii Tarnów wyrzucony na bruk. Teraz przerywa milczenie
Jak teraz pan sobie słucha, ogląda, czyta informacje nt. żużla w Tarnowie, to co pan sobie myśli?
Jako kibic tarnowskiej drużyny zawsze będę chciał, żeby ta drużyna walczyła o najwyższe cele. Dzisiaj trochę smutno na duszy, że trzeba walczyć na zapleczu. Gdyby o tym decydowały tylko czynniki sportowe, to nie ma problemu. W sporcie ktoś raz wygrywa, innym razem trzeba uznać wyższość rywala. Gorzej, gdy głównym czynnikiem stają się pozasportowe kwestie. Niedostatki w zarządzaniu klubu są widoczne.
W Tarnowie naprawdę jest tak słaby rynek lokalnych sponsorów, czy prezes poprzez swoje działania zniechęca do siebie potencjalnych darczyńców?
Tarnów od lat przeżywa gospodarczy regres. Znacznie gorzej skomunikowany Nowy Sączy pod względem nowych inwestycji bije nas na głowę. My, mając idealne wręcz położenie, nie potrafimy sprowadzić choćby pół inwestora, bo rządzący miastem od lat nie oferują biznesowi nic, co byłoby nie tylko konkurencyjne, ale choćby spełniało minimalne standardy. Efekt jest taki, że nie tylko żużel, ale i inne sekcje sportowe uzależnione są od Grupy Azoty. Z jednej strony dobrze, że jest taka spółka, ale z drugiej opieranie się wyłącznie na tej firmie jest ogromnie ryzykowne. To spółka Skarbu Państwa i często podejmowane tam kroki są wypadkową politycznych decyzji, a to grozi nagłą zmianą strategii. Szczegółowo pisze o tym na swoim blogu. Z kolei potencjalni nowi partnerzy muszą być traktowani poważnie. Mam wrażenie, że zaproszonym przeze mnie przedstawicielom Browaru Żywiec jako potencjalnym sponsorom nie poświęcono należytej uwagi.
ZOBACZ WIDEO: Zobacz, jak prezes Falubazu rozbawiał Ostafińskiego
Wydaje się, że jeśli ten rynek jest faktycznie trudny, to każdego partnera powinno się całować po rękach, a tutaj jest wszystko na zasadach, że nam się należy, bo Tarnów żużlem stoi?
Nie znam sposobu działania zarządu. Generalnie jednak relacje biznes-sport muszą być relacjami opartymi na wzajemnych korzyściach i wzajemnym szacunku, bo tylko taka formuła daje dobre rezultaty.
Myśli pan, że prezes Sady może teraz drżeć o to, że kurek z Grupy Azoty może mu zostać nieco zakręcony. W Superlidze pojawili się piłkarze ręczni. Nastąpiła zmiana hierarchii. Teraz to oni są jedynym tarnowskim klubem występującym w najwyższej klasie rozgrywkowej. Jest nowa, piękna hala.
Zróżnicowana oferta sportowa jest miastu potrzebna, bo mieszkańcy mają przecież różne sportowe preferencje. Z kolei wynik przyciąga kibiców i sponsorów. Piłkarze ręczni przez lata pracowali, by znaleźć się wśród najlepszych i z tego możemy się tylko cieszyć. Jeśli sekcje zabiegają o tych samych sponsorów, to nie pozostaje im nic innego, jak udowodnić, że inwestycja w ich dyscyplinę to opłacalna decyzja. Personalne roszady bywają potrzebne, ale wiara, że czystka w zarządzie uzdrowi sytuację jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki bywa złudna. Ewolucyjne zmiany przynoszą często lepszy efekt niż rewolucja.
Pan spotkał się z osobami, albo zna nazwiska osób, które mogłyby wziąć klub i przywrócić mu dawną świetność?
Sport profesjonalny wymaga dużych nakładów i decyzja o sponsoringu musi być uzasadniona ekonomicznie. Nie ma znaczenia, czy w Tarnowie są firmy, które byłyby w stanie udźwignąć ten ciężar czy też nie. Sponsorów można szukać w całym kraju. Firm inwestujących w żużel w naszym kraju nie brakuje.
W klubie potrzebne są więc radykalne zmiany czy tylko roszada na stołku prezesa?
Nie zasiadam w żadnych gremiach nadzorujących prace zarządu i nie mam wystarczającej wiedzy, by kategorycznie to oceniać.
Nie dziwi pana, że Grupa Azoty wykłada rok rocznie grube miliony, a i tak się słyszy, że pieniędzy w klubowej kasie ciągle brakuje?
Trudno komentować strategię sponsoringową, której dokładnie się nie zna. Trzeba jednak pamiętać, że gdyby warunkiem sponsoringu były wyłącznie mistrzowskie tytuły, to kluby padałyby jeden po drugim. Trzeba się jednak liczyć z tym, że strategiczny sponsor będzie chciał szczegółowo przeanalizować efekty współpracy, przyjrzeć się rozliczeniom i podjąć decyzję na nowo.
Prezes Sady ma opinię dość trudnego człowieka w kontaktach. Myśli pan, że gdyby był bardziej ugodowy, potrafiłby wywalczyć więcej dla klubu? Mówię tu nie tylko o sprawach stricte dotyczących drużyny, ale mam także na myśli kwestię stadionu i dogadanie się z miastem. Ostatnimi czasy mam wrażenie, że sprawa poniekąd ucichła m.in. dlatego, że jest to po prostu spółce na rękę. Nie możemy awansować, bo nie mamy stadionu?
Tarnowski stadion to problem z długą brodą. W 2004 roku biuro projektów opracowało projekt przebudowy i modernizacji stadionu, a z ówczesnym Marszałkiem Województwa Małopolskiego Markiem Nawarą osobiście uzgodniłem finansowanie tej inwestycji ze środków województwa. Gdy zmieniła się władza sprawa upadła, ale dokumentacja pewnie do dziś leży na półce. Na świecie żużlowe stadiony to często usypany wał, tor i tyle. Jednak w Tarnowie dyskusja o stadionie nie ogranicza się do żużla, bo chodzi przecież także o piłkę nożną. Stadion jest miejski, więc tutaj muszą zapaść zasadnicze decyzje, ale widać, że szybko do tego raczej nie dojdzie. Szkoda, bo strach na ten stadion wchodzić. W tej sytuacji spółka żużlowa mogłaby teoretycznie nie oglądać się na miasto i sama zainwestować w typowo żużlowy stadion. Obawiam się jednak, że to jest ponad możliwości organizacyjno-finansowe tej spółki.
Dlaczego wielu lokalnych biznesmenów wycofało się ze sponsoringu żużla w Tarnowie?
To pytanie należałoby kierować do tych osób, które miały kontakt z klubem lub wycofały się ze sponsoringu. Jeśli doszło do błędów w relacjach ze sponsorami, to trudno będzie to naprawić.
CZYTAJ TAKŻE: Za i przeciw Hynka. Tronina ruszył lawinę
Pan usunął się na bok, ale np. Jerzy Putowski i Piotr Grzyb, którzy od kilkudziesięciu lat trwają przy klubie mają się doskonale. Pod ich adresem również pada sporo zarzutów.
Trudno odmawiać komukolwiek możliwości angażowania się w działalność klubu. Jeśli ktoś wykłada pieniądze, to robi to na określonych zasadach. Wiek nie ma tu żadnego znaczenia.
Jaką wartość ma teraz TTŻ? Czym on się zajmuję. Tak naprawdę niewiele ludzi wie, że coś takiego jeszcze funkcjonuje?
Formalnie wciąż jestem Honorowym Prezesem TTŻ, ale nigdy mnie na żadne zebranie nie zaproszono, więc nie mam wiedzy , jak to wygląda obecnie. Przypuszczam jedynie, że dzisiaj to raczej "kanapowe" stowarzyszenie i przy budowaniu czegoś nowego w tarnowskim żużlu konieczna byłaby nowa formuła. Przy odrobinie dobrej woli można wyjść nawet z najtrudniejszej sytuacji, ważna jest wola porozumienia. Jeżeli mógłbym znów pomóc w jakiś sposób, to na pewno bym to rozważył.